Stoczniowy parkour

Ale obejrzałem teledysk promujący film z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza i tekstem Marka Grechuty - "Dni, których jeszcze nie znamy".

Piosenka znana chyba wszystkim, tym razem w wykonaniu idola młodego pokolenia, Kamila Bednarka. Bednarek popularny jest głównie wśród młodocianych miłośników rytmów reggae i do tej konwencji odwołuje się aranżacja utworu Grechuty i Pawluśkiewicza wykorzystana w filmie Wajdy.

Cóż, piosenka znana i lubiana, aranżacja niekoniecznie powalająca na kolana. Moim zdaniem, niestety, Bednarek ze Stocznią się nie kojarzy, reggae także nie. Mnie nie przekonał. A teledysk? Jeszcze gorzej. Jedna ze scen przedstawia ucieczkę stoczniowca przed bandą zomowców. Stoczniowiec ucieka, skacze efektownie z rampy i... mam nieodparte wrażenie, że wyczynowo uprawia parkour, czyli sztukę nietypowego, skocznego pokonywania przeszkód miejskich. Rzecz zupełnie niemieszcząca się w „stoczniowej” konwencji, nijak odnosząca się do przeszłości. Jakaś nienaturalna i kompletnie nieudana próba powiązania przeszłości ze współczesnością i podlania tego wszystkiego komunikatem zrozumiałym chyba tylko dla dzisiejszych gimnazjalistów. A i Bednarek parę razy w teledysku radośnie podskoczył. Taka sytuacja.

No, a do tego, jak się może podobać wersja reggae dzieła Marka Grechuty, skoro pamięta się zaśpiewaną (mimo interwencji cenzury w tekst, to jednak brawurowo) przez Krystynę Jandę, „Balladę o Janku Wiśniewskim” w „Człowieku z żelaza”?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..