Nowy numer 13/2024 Archiwum

Budować patriotyzm na chrześcijaństwie

O niepodległości, współczesnym patriotyzmie i kleryckich jednostkach wojskowych z ks. kmdr. Bogusławem Wroną, dziekanem Marynarki Wojennej rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

 

Był Ksiądz w tzw. jednostce kleryckiej?

- Miesiąc po rozpoczęciu studiów w seminarium dostałem powołanie do kleryckiej jednostki specjalnej w Bartoszycach. To ostatnia taka jednostka. Miała numer 4413. Oficjalnie był to 54 Batalion Ratownictwa Terenowego.

Pewnie nie było tam łatwo…

- Prowadziliśmy maksymalnie kleryckie życie, na jakie było nas stać. Odmawialiśmy wspólnie modlitwy wieczorne, już podczas ciszy nocnej i z rana, przed pobudką. Uczyliśmy się potajemnie ze skryptów. A egzaminy zdawaliśmy w rozmównicy… Tam też dokonywano wpisu do indeksu. Kiedy ktoś był przygotowany do egzaminu, dzwonił do profesora. Egzaminowała nas cała Polska. Robił to pierwszy lepszy profesor, który mógł przyjechać i miał kwalifikacje z danej dziedziny. To było wręcz podziemie w wojsku.

Prześladowali was?

- Przyjęli mnie w nocy, po ciemku, bo podobno nie było światła. Wrzucili pod zimny prysznic, ogolili do łysa, dali za małe buty, za duże spodnie. Wszystko działo się z krzykiem. Podczas zimy stulecia kopaliśmy okopy do pozycji "stojąc". Tego w czym kazano nam kopać nie nazwałbym ziemią. Zamarznięte błoto. Lód, pomieszany z ziemią. Było tak zimno, że podgrzewane nad ogniem buty paliły się od spodu, a ciepła w nogach nie czułem. Jednostkę, w której służyłem, rozwiązano jako ostatnią. Stało się to w wyniku interwencji Jana Pawła II.

Jako kapelan spotkał Ksiądz kiedykolwiek swoich przełożonych z tego okresu?

- Od momentu, gdy byłem w niej służyłem, do chwili, gdy znalazłem się tam powtórnie jako zawodowy żołnierz, minęło 15 lat. Nie miałem okazji już nigdy spotkać swoich przełożonych z czasów jednostki kleryckiej.

Przydało się Księdzu to doświadczenie?

- Tak się złożyło, że pierwsze cztery lata byłem sekretarzem bp. polowego w Warszawie. Pełniłem wówczas także funkcję kapelana kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego w Warszawie. Chodziłem nawet w pierwszym szeregu podczas defilad. Miałem w nogach jeszcze te musztry z Bartoszyc.

A jak kształtowały się kontakty z żołnierzami?

- Kiedy z żołnierzami z poboru spotykałem się na pogadankach, widziałem, że jeszcze nie oswoili się z nową sytuacją. 3 dzień w wojsku…Opowiadałem im wówczas swoją historię. Mówiłem, że kilka lat temu byłem w takiej samej sytuacji. A wtedy oni zaczynali mnie słuchać… Ale nie poprzestałem na doświadczeniu Bartoszyc. Noszę dzisiaj gapę spadochroniarza desantowego. Ona robi wrażenie na wszystkich. Ludzie, którzy są w wojsku wiedzą co ona oznacza. Ci którzy się znają, pytają o szczegóły: gdzie, co itd. Wtedy im wyjaśniam. Szkoliłem się w desancie w Krakowie. Bo kapelan musi wiedzieć o problemach żołnierza jak najwięcej. Dzisiaj jestem pełnym komandorem. Pytam czasem innych oficerów: "kto z was był w wojsku szeregowym?" Okazuje się że teraz w polskim wojsku takich przypadków już się nie spotka.

Jak dzisiaj wygląda praca z żołnierzami?

- To się zmienia. Pamiętam, kiedy zacząłem pracę w Marynarce Wojennej, to atmosfera była inna. Sporo było jeszcze oficerów politycznych. Pytali mnie: co ty tu będziesz robił? Nawracał? Ochrzaniał? Krytykował? Mówię im: „Nie przyszedłem nikogo nawracać. Będę robił to, do czego zostałem powołany. Będę się za was modlił, odprawiał Msze, chrzcił wasze dzieci, błogosławił śluby, chował zmarłych. A jeśli ktoś patrząc na to będzie się nawracał, to Bogu niech będą dzięki. Obecnie praca realizuje się na dwóch poziomach. To spotkania z żołnierzami - wykłady z etyki normatywnej. Druga to spotkania indywidualne. Zdarzają się przypadki, że przygotowuję ludzi do sakramentów św. Musze wówczas rozmawiać z żołnierzami indywidualnie. W tym roku przygotowywałem do wszystkich sakramentów, począwszy od chrztu, do ślubu troje dorosłych ludzi. To często praca z dziećmi oficerów, którzy w dawnych czasach nie chrzcili swoich dzieci. Dzisiaj to czyste złoto. Wiedzą czego chcą. Nie mają wątpliwości, co do słabości czynnika ludzkiego w Kościele i się tym nie zrażają. To wiara wzorcowa.

Wiara łączy się jakoś z patriotyzmem?

- Uważam, że działamy na płaszczyźnie religijno-patriotycznej. Jeśli prześledzimy losy Polski i święta niepodległości, każdy uświadomi sobie, że gdyby nie wiara i Kościół Katolicki, to nie byłoby zrywów narodowych i narodowej świadomości. Chcemy dziś dotrzeć do ludzi z przekazem, że patriotyzm można budować tylko na dobrze rozumianym człowieczeństwie i chrześcijaństwie. Na tym buduje się poczucie patriotyzmu

A jaki jest patriotyzm współczesnego polskiego żołnierza?

- Dla każdego pokolenia patriotyzm wygląda inaczej. Kiedy spotykamy się przy grobach i pomnikach, to nie tylko oddajemy cześć minionym pokoleniom. Te spotkania mają głębszy cel. To budzenie świadomości narodowej. Dopóki my, jako kapelani będziemy w miejscach martyrologii będziemy z żołnierzami zbierać się na modlitwie, dopóty jest szansa, że coś ku dobremu da się zmienić. To buduje przyszłość. Ktoś powie: "Dość tych pomników… cmentarzy… Dziś mamy XXI wiek… Liczy się kasa i biznes…" Uważam, że żołnierze rzeczywiście czasem ulegają temu pędowi życia i zmianom, które się dokonują w społeczeństwie. Z punktu widzenia nowoczesnej armii to dobrze, że dokonują się zmiany w wojsku. Ale to niesie też niebezpieczeństwa. Osobiście nie zarzuciłbym żadnemu z żołnierzy, z którymi się zetknąłem braku patriotyzmu. Samo pójście do wojska jest podparte jakimś elementem patriotyzmu. To nie tylko kasa i wczesna emerytura. Argumentacja żołnierza, którego dowódca wysyła na misję zagraniczną nie jest finansowa. Tam przecież istnieje realne niebezpieczeństwo śmierci.

Czy w patriotyzmie jest jakiś wspólny mianownik dla wszystkich pokoleń?

- Wspólne jest to o czym mówią poeci: groby, ziemia, język, szacunek dla autorytetów, dla bohaterów… umiłowanie historii i teraźniejszości ojczyzny, dziedzictwo pokoleń. To wreszcie zdolność do poświęcenia. Matka, która dobrze wychowuje dzieci też jest patriotką.

Przeżywamy 95. rocznicę Odzyskania Niepodległości. Czym właściwie jest niepodległość?

- To wolność. Nie tylko samostanowienie w wymiarze państwowym. Wprawdzie w tym dniu koncentrujemy się na wolności rozumianej terytorialne, ale ta wolność leży gdzieś głębiej. Leży w poczuciu wolności pojedynczego człowieka. To z konkretnych ludzi tworzy się naród. Tu chodzi o wolność moralną. Wolność od zła i wolność ku dobremu. Mamy pomagać człowiekowi w podejmowaniu tego podstawowego wyboru. A kiedy wolność jest źle zrozumiana, zawsze jest pożywką dla anarchii.

To znaczy, ze tylko ludzie wolni mogą tworzyć wolny kraj, stanowić wolny naród?

- Tak. Jestem o tym przekonany. Ale cały czas jesteśmy w drodze. To tak jak z człowiekiem. Nigdy nie staje się świętym, po pierwszym zerwaniu z grzechem podczas spowiedzi. Wciąż walczymy, upadamy, bronimy swojej wolności. Tak samo jest z wolnością Ojczyzny. Musimy pamiętać, że nic nie jest dane człowiekowi raz na zawsze. To jak z ogniem. Jak nie dorzuci się drwa, zgaśnie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama