W Gdańsku, podobnie jak w całej Polsce, 11 listopada świętujemy dzień odzyskania niepodległości. W rzeczywistości po 1918 roku nadmotławskie miasto nie zostało włączone w granice II Rzeczpospolitej...
11 listopada to ważna data dla Polaków. Tego dnia Rada Regencyjna - tymczasowa władza utworzona jeszcze przez okupantów niemieckich - przekazała władzę wojskową marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Nie oznaczało to jednak proklamowania niepodległej Polski. Odzyskiwanie suwerenności przez Rzeczpospolitą było bowiem procesem stopniowym.
Po zakończeniu I wojny światowej nastąpiła na Pomorzu delimitacja granic. Do Polski wróciły ważne miejscowości, m.in. Toruń, Tczew czy Wejherowo. Umowne zakończenie procesu przejmowania tych terenów przez polską administrację nastąpiło 10 lutego 1920 roku w Pucku. Wówczas patriotycznym aktem gen. Józef Haller, dowódca Frontu Pomorskiego, "zaślubił Rzeczpospolitą z morzem".
Jednak wciąż nierozstrzygnięta pozostawała kwestia Gdańska. Według oficjalnej argumentacji przytaczanej podczas opracowywania traktatu pokojowego w Wersalu (ostatecznie podpisanego 28 czerwca 1919 roku), trudność rozstrzygnięcia sprawy nadmotławskiego miasta polegała na tym, że z jednej strony Gdańsk zamieszkiwała głównie ludność niemiecka, a z drugiej strony ścisłe powiązania gospodarcze miasta z Polską przemawiały za przyłączeniem go do niej.
Niemcy dominujący na terenie Gdańska i okolic liczyli na plebiscyt. Prawdopodobnie gdyby do niego doszło, jego wynik wyglądałby jak na Warmii i Mazurach w 1920 roku, gdzie Polska poniosła druzgocącą klęskę. Polacy z kolei pamiętali słowa prezydenta USA Woodrowa Wilsona, który nie wyobrażał sobie niepodległej Rzeczpospolitej oderwanej od Bałtyku.
Ostatecznie nie sprawdził się żaden z tych scenariuszy. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego, powołane zostało Wolne Miasto Gdańsk pod auspicjami Ligi Narodów. Decyzja ta wypływała przede wszystkim ze sprzecznych interesów wielkich mocarstw, tj. Anglii i Francji.
Mało kto wie, ale w latach 20. XX wieku Rzeczpospolita posiadała prawdopodobnie najsilniejszą i najliczniejszą armię lądową w Europie. Fakt ten przekładał się na militarne i polityczne znaczenie Polski na arenie międzynarodowej. Dlatego też Francja dostrzegająca w Rzeczpospolitej przyszłego sprzymierzeńca pragnęła jej wzmocnienia, a zatem i przyłączenia do niej Gdańska. Z kolei istnienie silnej Polski, mającej swobodny dostęp do Bałtyku, nie było w interesie Anglików, którzy pragnęli powiększyć zakres swoich wpływów u ujścia Wisły oraz obawiali się wzrostu potęgi Francji.
W rzeczywistości kompromis, jakim było utworzenie Wolnego Miasta Gdańska, nie zadowolił ani Polaków, ani Niemców. Był za to na rękę Wielkiej Brytanii. Anglicy chcieli uzależnić Gdańsk od siebie i w konsekwencji uczynić WMG swoją „kolonią” nad Bałtykiem. Nieprzypadkowo jednym z pierwszych przedsięwzięć Brytyjczyków w WMG było otwarcie British Trade Corporation - z pozoru banku, a w rzeczywistości wspieranego przez rząd brytyjski ośrodka polityki kolonialnej. Jako przykład dążeń realizowanych przez British Trade Corporation można przytoczyć starania o wprowadzenia na terenie Wolnego Miasta brytyjskiego funta. Co więcej, częściowo w rękach brytyjskich znalazł się po I wojnie światowej jeden z największych zakładów przemysłowych Gdańska, czyli stocznia. Warto dodać, że Rzeczpospolita nie miała również prawa swobodnego zarządzania portem.
Ostatnio modne jest tworzenie tzw. historii alternatywnych. Możemy pogdybać, co by było, gdyby zamiast tworzyć WMG, tereny te przyznano ostatecznie Rzeczpospolitej? Wówczas Polska posiadałaby swobodny dostęp do Bałtyku z całą infrastrukturą morską, a tym samym nie musiałaby budować portu w Gdyni. To z kolei sprawiłoby, że obraz obecnego nowoczesnego "miasta z morza", którego gwałtowny rozwój przypadł na lata 1920-1939, wyglądałby dzisiaj radykalnie inaczej.
Choćby z tego względu nie powinniśmy oceniać utworzenia Wolnego Miasta Gdańska całkowicie negatywnie...