– W nocy dopadły nas straszna ulewa i wiatr. Pozrywało zabezpieczenia od namiotów, dużo rzeczy przemokło. Niestety, nie ma gdzie tego wysuszyć, bo cały czas pada – tak zaczyna się najnowszy raport kapitana Tomasza Czyża z Filipin.
Strażak z Komendy Miejskiej PSP w Gdańsku jest jedynym Polakiem zaangażowanym bezpośrednio w pomoc ofiarom kataklizmu. – Jestem szejkiem naftowym w Guiuan. Wczoraj przyjąłem 4000 litrów diesla i 1800 litrów benzyny. Pompowaliśmy ręcznie systemem grawitacyjnym dla społeczności lokalnej Guiuan 6 godzin do północy. Oczywiście ja fizycznie nie pompuję tylko nadzoruję, kto ile bierze i dla kogo. Potem udało mi się złapać 4 godziny snu – pisze dalej polski oficer. Taki system pracy to standard dla wszystkich ekip ratowniczych. A jest ich na Filipinach sporo. Tajfun Haiyan spustoszył spore obszary. W wyniku kataklizmu ucierpiało 12 milionów ludzi, kilka tysięcy straciło życie. Prezydent tego kraju już godzinę po przejściu tajfunu poprosił społeczność międzynarodową o pomoc.
– Pierwsi na miejsce polecieli Niemcy – wyjaśnia brygadier Jakub Zambrzycki, zastępca komendanta Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku. – Tomek jest tam jedynym Polakiem. Jego ekipa rozdziela pomoc we współpracy z lokalnymi grupami – relacjonuje. Gdańszczanin wszedł w skład pięcioosobowego, międzynarodowego zespołu ochrony, który wprawdzie reprezentuje Komisję Europejską, ale współdziała z Organizacją Narodów Zjednoczonych. St. kpt. Tomasz Czyż ma 35 lat i jest już doświadczonym ekspertem w tego rodzaju działaniach. Brał udział m.in. w akcjach ratowniczych w Pakistanie – w 2005 r. po trzęsieniu ziemi i w 2011 r. po powodzi. Był również w grupie polskich strażaków, którzy polecieli na Haiti po trzęsieniu ziemi w 2010 r. Pełni funkcję zastępcy dowódcy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej PSP w Gdańsku.