- W listopadzie 2013 roku zdiagnozowano u mnie anemię aplastyczną. Od tego czasu przebywam w szpitalu i wkrótce będę potrzebował przeszczepienia szpiku - mówi Jacek Pietrzykowski.
Najbliższa okazja, by nasze dane trafiły do bazy dawców szpiku, już 23 lutego. Od 10.00 do 20.00 przy Centrum Riviera czekać będą pracownicy i wolontariusze Fundacji DKMS. Konieczne jest posiadanie dokumentu z nr PESEL. Akcja ma na celu znalezienie dawcy dla Jacka Pietrzykowskiego, byłego piłkarza Arki Gdynia, zdobywcy Pucharu Polski w 1979 roku.
- Sam proces rejestracji nie jest niczym szczególnym. Kiedyś trzeba było oddać krew, obecnie wystarcza wymaz z jamy ustnej. Ludzie często myślą, że od razu będą oddawali szpik. To dopiero pierwszy etap, ale jakże ważny. Poświęcając kilkanaście minut, w przyszłości możemy uratować komuś życie - tłumaczy Andrzej Jendretzki, koordynator transplantacyjny Poltransplant.
Po rekrutacji trzeba cierpliwe czekać. Próbki krwi badane są pod kątem zgodności z antygenami HLA biorców. Tylko jedna na 250 osób zostanie rzeczywistym dawcą szpiku dla chorego.
Po wytypowaniu dawca przechodzi kompleksowe badania. Jeśli wszystko jest w porządku, lekarze przystępują do poboru szpiku. - Tak naprawdę jest to nazwa niewłaściwa, ale powszechnie używana. Od 20 lat pozyskiwane są komórki krwiotwórcze z krwi obwodowej. Operacja jest dwuetapowa. Najpierw przez blisko pięć dni dawca przyjmuje zastrzyki z leku, który uwalnia komórki macierzyste ze szpiku. Następnie w dniu zabiegu pacjent jest na kilka godzin podłączany do tzw. aparatu do cytoaferezy, w którym na specjalnych filtrach zostają wyizolowane komórki krwiotwórcze, które zostaną przekazane biorcy - tłumaczy doktor Grażyna Moszkowska, zastępca kierownika Ośrodka Dawców Szpiku w Gdańsku.
Czy zabieg jest bolesny i niebezpieczny? - Skądże. Nie wymaga nawet pozostania w szpitalu. Pacjent bardzo szybko się regeneruje - zapewnia G. Moszkowska.