Katolicy, Kaszubi, polscy patrioci, partyzanci. Tak mogłaby brzmieć krótka charakterystyka gryfowców. Byli zwalczani przez gestapo, NKWD i komunistyczną bezpiekę. Do dziś ich losy budzą wiele kontrowersji i emocji...
Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu i Najświętszej Maryi Pannie Królowej Polski, że pod rozkazami dowódców rozpocznę walkę dla oswobodzenia ojczyzny i Kościoła katolickiego – mówili podczas zaprzysiężenia członkowie Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”, największej konspiracyjnej formacji niepodległościowej, działającej w czasie II wojny światowej na terenie Kaszub i Kociewia.
Zamach na Hitlera
Do „Gryfa” w kulminacyjnym momencie należało kilkanaście tysięcy członków. Na czele organizacji formalnie stał ks. ppłk Józef Wrycza, kapelan wojskowy zasłużony w dziele repolonizacji Pomorza po roku 1920, bohater wojny polsko-bolszewickiej. W rzeczywistości osobą numer jeden wśród gryfowców był por. Józef Dambek ps. „Jur”, przed wojną działacz społeczny, nauczyciel i członek sieci dywersji pozafrontowej na Wybrzeżu. – Członkowie organizacji wydawali prasę podziemną, prowadzili tajne nauczanie oraz akcje społeczne, mające na celu niesienie pomocy lokalnej społeczności – wylicza prof. Andrzej Gąsiorowski, pracownik naukowy Uniwersytetu Gdańskiego. – Gryfowcy prowadzili także działania wywiadowcze, kontrwywiadowcze, sabotażowe i dywersyjne – uzupełnia Roman Dambek, bratanek por. Józefa Dambka. Ważną rolę w organizacji pełnił pion kobiecy, tzw. Przedświt. – Panie zajmowały się znajdowaniem kwater na noclegi, pozyskiwaniem żywności, ubrań, lekarstw i pieniędzy. Były sanitariuszkami i łączniczkami. Bez ich wsparcia konspiracyjna działalność „Gryfa” byłaby niemożliwa – podkreśla prof. Gąsiorowski. Gryfowcy uczestniczyli także w akcjach bojowych. W czerwcu 1942 r. doprowadzili do wykolejenia pociągu na trasie pomiędzy Starogardem a Czarną Wodą. Była to najprawdopodobniej próba zamachu na... samego Hitlera. – Pociąg, którym miał podróżować führer, został wysadzony przez partyzantów – opowiada R. Dambek. – Gdyby wódz III Rzeszy był w środku, prawdopodobnie II wojna światowa zakończyłaby się znacznie szybciej – dodaje.
Winny czy niewinny?
Na początku 1943 r. doszło do poważnego konfliktu w szeregach „Gryfa”. – Mojemu stryjowi nie podobała się postawa Józefa Gierszewskiego ps. „Ryś”, ówczesnego komendanta naczelnego, który, delikatnie mówiąc, prowadził hulaszczy tryb życia. Na swoje uciechy wydawał pieniądze organizacji – mówi R. Dambek. Z kolei Gierszewski oskarżał Dambka m.in. o niewłaściwy system dowodzenia oraz stosowanie złych metod konspiracyjnych. Ostatecznie w lutym 1943 r. „Ryś” został pozbawiony funkcji komendanta naczelnego. – W tym momencie Gierszewski zaczął tworzyć własną organizację, werbując do niej... gryfowców. Zostało to uznane za zdradę „Gryfa” – wyjaśnia prof. Gąsiorowski. Sąd organizacyjny Tajnej Organizacji Wojskowej wydał rozkaz rozstrzelania „Rysia”. Wyrok został wykonany. – Śmierć Gierszewskiego wiązała się także z jego współpracą z gestapo – uważa bratanek „Jura”. Żyjący członkowie rodziny Gierszewskiego nie zgadzają się z tymi zarzutami. Twierdzą, że rozkaz zastrzelenia „Rysia” wynikał jedynie z niezdrowych ambicji Dambka, który bał się utraty władzy w organizacji. – Nie uważam, by Dambek kazał rozstrzelać Gierszewskiego z niskich pobudek. Nie znalazłem też dowodów na współpracę tego drugiego z gestapo – podkreśla prof. Gąsiorowski. Badacze do dziś nie rozstrzygnęli, jak było naprawdę.
W szponach superagenta
Jednym z najbardziej tragicznych momentów w historii „Gryfa” było zastrzelenie por. Dambka. Dokonał tego Jan Kaszubowski, kolaborant i agent gestapo, który działał pod przybranym nazwiskiem Hans Kassner. Kaszubowski odpowiadał także za aresztowania, przesłuchania i śmierć wielu innych gryfowców. – Kaszubowski podczas przesłuchań zawsze grał rolę „dobrego policjanta”. Częstował kawą, papierosem. „Dziecino, całe życie przed tobą. Pomóż nam, a nic złego się tobie nie stanie” – opowiada prof. Gąsiorowski. Kiedy aresztowani przestawali być potrzebni, Kaszubowski wysyłał ich do obozu koncentracyjnego Stutthof. – Kassner był specjalistą od łamania ludzkiej psychiki. Przed wojną studiował psychologię. Był uważany za superagenta, znał 6 języków. Pracował dla wielu różnych wywiadów – uzupełnia prof. Gąsiorowski. Co ciekawe, po 1945 roku ten sam Kaszubowski, tylko już jako agent NKWD i UB, doprowadził do fali przesłuchań, tortur i śmierci setek gryfowców aresztowanych przez komunistów. – Władza ludowa robiła wszystko, by zdyskredytować działalność „Gryfa” – mówi R. Dambek. Niestety, powtarzane przez wiele lat kłamstwa zakorzeniły się w ludzkiej świadomości. Wiele z nich funkcjonuje po dziś dzień – dodaje.