Złoty medal halowych mistrzostw świata w skoku wzwyż Kamili Lićwinko to najważniejsze wydarzenie drugiego dnia sopockiej imprezy. Zawód czuli tyczkarze - w tym mistrz globu z Daegu Paweł Wojciechowski, który był... ostatni.
Lićwinko po raz trzeci w sezonie pokonała 2,00 metry i wyrównała własny rekord kraju. W niedzielę na najwyższym stopniu podium stanie z Rosjanką Marią Kucziną, która skoczyła dokładnie tyle samo. Obie zawodniczki zrezygnowały z dogrywki.
"W najśmielszych snach nie marzyłam tutaj o zwycięstwie. Tak długo czekałam na ten pierwszy medal w mistrzowskiej imprezie i okazało się, że jest od razu złoty. Jestem niezmiernie szczęśliwa" - przyznała Lićwinko, która trofeum zadedykowała rodzicom i mężowi. To właśnie im najwięcej zawdzięcza.
Czwarta w tym konkursie była Justyna Kasprzycka (AZS AWF Wrocław), która wynikiem 1,97 poprawiła rekord życiowy.
"Po konkursie nie płakałam, ale niedosyt pozostał. Bardzo liczyłam na to, że wreszcie uda mi skoczyć dwa metry. Znowu otarłam się o podium. Medal był blisko, a jednocześnie dość daleko" - oceniła.
Zawód czuli za to tyczkarze. Wojciechowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) skoczył jedynie 5,40 i został sklasyfikowany na ostatnim, 12. miejscu.
"Teraz jest żal, smutek i łza się w oku kręci, ale biorąc w ogóle pod uwagę to, co wydarzyło się w tym sezonie, to jest radość, bo przede wszystkim udało się wrócić do skakania. Teraz trzeba jak najszybciej o tym zapomnieć i wyciągnąć z tego odpowiednią lekcję" - skomentował.
Szósty był Robert Sobera (AZS AWF Wrocław) - 5,65 m, ale on przede wszystkim musiał walczyć ze skurczami łydek.
"Moja pozycja jest lepsza niż wynik. Podczas konkursu łapały mnie jednak takie skurcze, że w ostatnich próbach strasznie wydziwiałem i nie byłem w stanie osiągnąć lepszej wysokości" - ocenił. Wygrał Grek Konstadinos Filippidis - 5,80.
Wysoką - czwartą lokatę na 400 m osiągnęła Justyna Święty (AZS AWF Katowice). Występu w Sopocie jednak jeszcze nie skończyła, bo czeka ją w niedzielę rywalizacja w sztafecie 4x400 m.
"Powszechnie uważa się, że czwarte to dla sportowca pechowe i najgorsze miejsce, ale ja jestem bardzo szczęśliwa, bo przyjeżdżając do Sopotu nie myślałam o awansie do finału. Wiedziałem, że moimi rywalkami są niezwykle utytułowane zawodniczki, niemniej kiedy stoję na bieżni, nie odczuwam żadnych kompleksów. Traktuję je jak równe sobie i zawsze staram się walczyć do ostatnich metrów" - powiedziała Święty.
Najszybciej 400 m pokonała w Ergo Arenie Amerykanka Francena McCorory - 51,12.
Szósty w skoku w dal był Adrian Strzałkowski (MKS Aleksandrów Łódzki). "Wyjeżdżam z Sopotu zadowolony" - przyznał. Konkurs wygrał Brazylijczyk Mauro Vinicius da Silva - 8,28.
Finał 60 m z trybun oglądali Dariusz Kuć (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) i Remigiusz Olszewski (OŚ AZS Poznań). Polacy nie przebrnęli przez półfinały, a ostatecznie zwyciężył Brytyjczyk Richard Kilty - 6,49.
O własny rekord świata w siedmioboju otarł się Amerykanin Ashton Eaton - 6632 pkt. Do najlepszego wyniku w historii zabrakło mu 13 punktów.
W niedzielę zakończy się trzydniowa rywalizacja w halowych mistrzostwach świata IAAF w Sopocie.