Dlatego zarząd spółki, w jej imieniu, spółki złożył do Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ w Gdańsku VI Wydział Gospodarczy ds. Upadłościowych i Naprawczych, wniosek o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej.
Jak czytamy w komunikacie wydanym przez przedstawicieli zarządu: " Podstawą złożenia niniejszego wniosku jest fakt, że majątek Spółki nie jest wystarczający na pokrycie zobowiązań, wynikających z roszczenia wniesionego w dniu 6 marca 2014 r. przez Urząd Miasta Gdyni poprzez pisemne wezwanie do niezwłocznego zwrotu kwoty w wysokości 85.435.000 zł (słownie: osiemdziesiąt pięć milionów czterysta trzydzieści pięć tysięcy zł), stanowiącej wartość nakładów pieniężnych wniesionych do Spółki przez gminę Miasta Gdyni celem sfinansowania realizacji projektu uruchomienia lotniska użytku publicznego, wraz z odsetkami liczonymi zgodnie z obowiązującymi przepisami - za okres od momentu przekazania danych środków, do dnia ich faktycznego zwrotu przez Spółkę."
Oznacza to, że po niekorzystnej dla władz Gdyni, Kosakowa i spółki decyzji Komisji Europejskiej o tym, iż udzielone przez oba samorządy dofinansowanie inwestycji było niedozwoloną pomocą publiczną, Gdynia musiała zwrócić się do zarządu spółki z wnioskiem o zwrot poniesionych nakładów. Musiała, bo choć władze miasta są gorącymi orędownikami powstania lotniska, to unijne przepisy nie dają innej możliwości. Skoro pomoc była niedozwolona, pieniądze muszą być zwrócone.
Ale spółka zalega jeszcze ok. 2 mln zł innym niż Gdynia wierzycielom. Wniosek o upadłość powoduje, iż ich zwrot uzależniony jest od zarządcy sądowego. Wierzyciele - m. in. firmy budujące lotnisko oraz pracownicy spółki - zamierzają odzyskać należne im pieniądze choćby zajmując nieruchomości spółki.
Inwestorzy portu lotniczego Gdynia-Kosakowo, czyli samorządy Gdyni i Kosakowa, zamierzają zaskarżyć decyzję Komisji Europejskiej. Według nich, wnioski KE na podstawie, których wydano decyzję o zwrocie 21,8 mln euro (91,7 mln zł) pomocy, są sprzeczne z wcześniejszymi analizami ekonomicznymi.