O wdzięczności św. Janowi Pawłowi II i śladach, jakie w sercach Gdynian pozostawiła jego wizyta na Skwerze Kościuszki z ks. Edmundem Skalskim, proboszczem gdyńskiej parafii NMP Królowej Polski rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks.Rafał Starkowicz: Papież był jakoś szczególnie związany z Gdynią?
Ks. prał. Edmund Skalski: Wzrastał razem z tym miastem. Kiedy w 1920 roku rodził się w odległych Wadowicach, Gdynia w swoim obecnym kształcie właśnie zaczynała powstawać. Wiemy, że tęsknił za morzem. Gdynia zresztą była miłością i dumą całego międzywojennego pokolenia.
Jako papież był tu tylko raz…
- Kiedy po raz kolejny słucham Jego przemówienia, które wygłosił w Gdyni, wydaje mi się, że nie chciał stąd w ogóle odjeżdżać. Słychać, że czuł się tutaj bardzo dobrze. Mam wrażenie, że chciał w pewien sposób nadrobić to, że nie dane było mu wcześniej przyjechać na Wybrzeże.
Jakie słowa wypowiedziane przez papieża tu, w Gdyni uważa Ksiądz za najważniejsze?
- Bardzo ważnym słowem, które tu zabrzmiało jest „Solidarność”. W tym słowie mieści się ogromne przesłanie, którego dzisiaj jesteśmy dziedzicami. Co więcej, musimy według niego układać nasze życie. Powiedział też, że nigdy nie będziemy wolni bez modlitwy, że trzeba o nią stale zabiegać. Odniósł to wprawdzie do rodzin marynarskich, przeżywających swoją rozłąkę. Ale to przecież dotyczy każdego z nas. Mówił wiec o formacji. O tym, że trzeba dbać o rodzinę. Gdynia zapamiętała te słowa i każdy dzień papieski jest tutaj bardzo mocno związany z modlitwą. Uczymy się odpowiedzialności.
Koncert dziękczynny to dobra forma uczczenia świętego papieża?
- Koncert na cześć Jana Pawła II i Jana XXIII, to przede wszystkim głos miasta Gdyni. Kiedy ogłoszono informację o kanonizacji zatelefonował do mnie prezydent Wojciech Szczurek. Zastanawialiśmy się, co zrobić, by godnie uczcić papieża Jana Pawła II. Podjęliśmy wspólnie decyzję, że dobrym akcentem będzie właśnie poświęcony mu koncert. Doszliśmy do wniosku, że Chór Akademicki pod dyrekcją Mariusza Mroza oraz Gdyńska Orkiestra Barokowa Sinfonia Nordica są doskonałym wyborem. Dodam, że sprawy organizacyjne trwały bardzo krótko. Spotkaliśmy się bowiem z otwartym sercem artystów, którzy chętnie zgodzili się na udział w tym przedsięwzięciu. Dzisiaj nasz kościół wypełniony jest po brzegi. Ogłaszaliśmy to, docieraliśmy do ludzi poprzez afisze, wysyłaliśmy zaproszenia do szkół. Zaprojektowane przez plastyków Urzędu Miasta plakaty wisiały nawet w komunikacji miejskiej. Uczestniczyliśmy w przygotowaniach, ale to miasto jest fundatorem tego wielkiego przedsięwzięcia. Występuje dzisiaj siedemdziesięciu ludzi. Chcieliśmy, żeby poprzez ten koncert każdy mógł wypowiedzieć Janowi Pawłowi II swoje ʺdziękujęʺ. Również i ci, którzy na co dzień do kościoła nie chodzą. Papież mówił przecież do wszystkich. To trochę jak ze słowem, które podczas kanonizacji skierował do zgromadzonych papież Franciszek. Powiedział, że pozdrawia wszystkich, również tych, którzy do Kościoła nie należą, że przekazuje im wyrazy szacunku. Podobna myśl przyświecała organizacji koncertu.
Ilu ludzi uczestniczy w tej imprezie?
- Oceniam, że wewnątrz jest ich 1,5 - 2 tysiące.
Będzie też Msza dziękczynna?
- Zawsze 3 maja o godz. 10.00 odprawiamy uroczystą Eucharystię. Tłumnie przychodzą na nią mieszkańcy i władze Gdyni. Później idziemy pod pomnik, aby złożyć kwiaty i dziękować za bohaterów, którzy walczyli o wolność ojczyzny. Tym razem to będzie także hołd papieżom: Janowi Pawłowi II i Janowi XXIII.
Czy kwiaty składane pod pomnikami papieża to najlepszy sposób oddania mu czci?
- Najpiękniejszym hołdem jest wpisywanie Jego nauczania w nasze życie. Dla nas w pierwszym rzędzie jest to przebogata w treści homilia, wygłoszona na Skwerze Kościuszki. To nie są treści, które mogą pozostać zamknięte w książkach czy albumach. Trzeba nimi żyć. Nadawanie nazw ulicom, stawianie pomników, jest ważne. My także ostatnio odlaliśmy z brązu nowe popiersie papieża. Wcześniej w kościele znajdowało się popiersie gipsowe. Ale to ma nas mobilizować, żebyśmy żyli tym, co On mówił. To zewnętrzne znaki, które pomagają nam w życiu. Dzisiaj widzimy, że ludzie stawiają pod nim kwiaty, klękają, modlą się… Można mówić, że to taki pierwszy odruch po kanonizacji. Czuje się jednak, że ludzie garną się, by być blisko Niego.
Ma ksiądz wrażenie, że wraz z kanonizacją zmieniło się coś w sercach Polaków?
- Obudziło się coś, co było nieco uśpione. Kiedy w Rzymie odbywała się kanonizacja w naszym kościele było więcej ludzi, niż zwykle. Widziałem, że mocno przeżywają ten czas. Papież uczył nas, co to znaczy być bratem dla drugiego. Teraz to zadanie dla nas.