Nietrzeźwa 36-letnia lekarka przyjmowała pacjentów w szpitalu w Pucku.
- Wczoraj ok. godz. 16 dostaliśmy informację od jednej z pacjentek szpitala, która była tam ze swoją córką, że pani doktor, która przyjmuje pacjentów, jest najprawdopodobniej nietrzeźwa. Na miejsce udali się policjanci, którzy przeprowadzili badania alkomatem. W wydychanym powietrzu lekarka miała ok. 3 promili alkoholu. Dokładnie było to 1,5 mg - relacjonuje aspirant sztabowy Jarosław Biały, naczelnik wydziału prewencji komendy powiatowej w Pucku.
Policjanci niezwłocznie poinformowali dyrektora placówki o sytuacji. Lekarka została zwolniona z dyżuru i odwieziona do domu. Na jej miejsce dyrektor skierował innego lekarza.
- Pani doktor od chwili rozpoczęcia dyżuru zdążyła przyjąć 16 osób. Miała też jedną wizytę wyjazdową. Nasze czynności skupiają się teraz na przesłuchaniu osób, które skorzystały z jej pomocy, zwłaszcza pod kątem tego, czy działanie lekarki nie naraziło któregoś z pacjentów na zagrożenie życia lub zdrowia - mówi Jarosław Biały. W poniedziałek czeka ją przesłuchanie. Policjanci chcą się dowiedzieć, czy kobieta była już pijana, zaczynając dyżur, czy też piła w trakcie pracy. - Gdyby jej działanie pociągnęło za sobą zagrożenie zdrowia i życia pacjentów, zgodnie z art. 160 Kodeksu Karnego może grozić jej kara pozbawienia wolności nawet do pięciu lat - stwierdza policjant.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie od specjalisty do spraw uzależnień, wydaje się, że lekarka musiała używać alkoholu od dłuższego czasu. - Wówczas wypicie rano jednego piwa, bądź drinka powoduje automatyczny wzrost ilości alkoholu do takiego poziomu - stwierdza nasz rozmówca. - Gdyby jednak takie stężenie byłoby wynikiem jednorazowego picia, kobieta musiałaby spożyć podczas dyżuru prawdopodobnie ok. pół litra mocnego alkoholu - dodaje. Zastrzega jednak, że dokładne obliczenie tego wymaga zastosowania odpowiedniego wzoru. Aby określić ilość czystego alkoholu na kilogram płynów ustrojowych, trzeba jednak znać wagę takiej osoby. - Zdarzenie to pokazuje niewydolność systemu i brak odpowiedzialności ze strony otoczenia. Alkoholizm jest taką chorobą, którą można ukrywać, udawać, że nic się nie dzieje. Zwłaszcza wówczas, gdy dotyka osoby wykształconej, cieszącej się wysokim statusem społecznym i materialnym. Alkoholizm ʺw białych kołnierzykachʺ jest słabiej rozpoznawalny. Ale nie jest możliwe, żeby ludzie tego nie widzieli - dodaje.