Akcja Stowarzyszenia „Schron”. – Człowiek potrafi zrobić sporo krzywdy. Pies wbrew pozorom nie. Jeżeli jest dobrze szkolony, nie powinno się stać nic złego – mówi Szymon z Zakładu Poprawczego w Gdańsku, który uczestniczył w programie szkolenia psów.
Jest ich kilkunastu. Odbywają kary za przeróżne przestępstwa. Mają po kilkanaście lat. – Znalazłem się tutaj przez błędy młodości. Były dosyć poważne – przyznaje Szymon. – Wpadłem w złe towarzystwo i zszedłem na złą drogę. Teraz mam czas, aby to wszystko poprostować – relacjonuje. O szczegółach rozmawiać nie chce. W zakładzie jest od pół roku. Podobnie jak Dawid, drugi z chłopaków, ma nadzieję, że za rok uda się mu wyjść na zwolnienie warunkowe. Inaczej obaj będą musieli odbywać karę w poprawczaku do dwudziestego pierwszego roku życia.
Niebo w kratkę
Za każdymi drzwiami znajduje się ciężka krata. Aby ją otworzyć, potrzebna jest karta magnetyczna. Używają ich strażnicy i wychowawcy. Widok zza okien również poprzecinany jest kratami. Każda rozmowa, którą odbywają osadzeni, przeprowadzana jest w obecności strażnika. – Czas tutaj mija mi w miarę dobrze – mówi mimo tego Szymon. Zanim na Polankach stworzono Zakład Poprawczy, było tu schronisko dla nieletnich. Wówczas wolontariat w schronisku zapoczątkowała jedna z gdańskich katechetek. Przyłączyła się do jej działań grupa młodzieży z jezuickiego duszpasterstwa akademickiego „Efraim”. Jezuiccy wolontariusze przychodzili tutaj regularnie przez kilka lat.
– To w tej wspólnocie pojawił się pomysł, aby stworzyć stowarzyszenie o nazwie „Schron”. Dzisiaj jest już zarejestrowane w KRS-ie – opowiada Anna Balcerzak, wiceprzewodnicząca stowarzyszenia. Skończyła właśnie studia prawnicze. W tym roku idzie na aplikację adwokacką. Zaocznie studiuje też psychologię. Do stowarzyszenia dołączyła dwa lata temu. – Stowarzyszenie jest tak pomyślane, by było szeroką platformą, na gruncie której można realizować różne pomysły – relacjonuje. Zaznacza, że w statucie znalazło się podkreślenie, iż stowarzyszenie opiera swoje działania na wartościach chrześcijańskich. Studenci i młodzi absolwenci wyższych uczelni realizowali w historii przeróżne projekty. Pozyskiwali sponsorów, by móc zakupić odzież dla bezdomnych. Wspierają też matemblewski Dom Samotnej Matki. – Zgłosiło się do nas małżeństwo, które zasponsorowało zakupy produktów pierwszej potrzeby, ktoś inny sfinansował w okresie przedświątecznym zakup zabawek dla dzieci. Zrobiliśmy tam także sesję zdjęciową dla mam z dziećmi. Doszłam do wniosku, że te dziewczyny nie mają zdjęć swoich dzieci – opowiada pani Anna. – Otrzymaliśmy też vouchery na pólkolonie z zajęciami z zakresu robotyki. Zorganizowaliśmy więc konkurs dla dzieci z domów dziecka, w którym głównymi nagrodami były właśnie te półkolonie – wylicza. Główną troską podejmowanych przez członków stowarzyszenia działań pozostają jednak młodzi pensjonariusze Zakładu Poprawczego. Jak twierdzi Anna Balcerzak, jest wśród nich wielu studentów bądź absolwentów nauk społecznych. To pomaga w znalezieniu odpowiednich form pracy z osadzonymi. – Rozmawiamy o pasjach. Pomagamy odczytywać im talenty, których często nie są świadomi – opowiada. – Sam kontakt z nami, to, że mogą z nami pobyć, pośmiać się, już jest dla nich cenne – stwierdza.
Pomocna łapa
– To Ania wpadała na pomysł, aby zorganizować akcję w gdańskim poprawczaku. Zadzwoniła do nas, bo kiedyś szkoliliśmy jej czworonoga – relacjonują Marta i Jarek, trenerzy psów, którzy wzięli udział w przedsięwzięciu. Mieszkają w podgdańskim Stanisławowie, gdzie we współpracy z pomorską Fundacją Rottka prowadzą firmę GOOD TEAM, hotel oraz schronisko dla psów. Obecnie jest w nim 13 zwierząt. Następne cztery mieszkają z nimi – w domu. Fundacja, z którą współpracują, ratuje rottweilery. Wyciąga je ze schronisk, przyjmuje zgłoszenia o porzuconych, przywiązanych. Przyjmuje od ludzi, którzy z różnych względów nie mogą już opiekować się zwierzętami. – Najpierw je badamy. Sprawdzamy, jak zachowują się wobec człowieka, czy lubią kontakt. Staramy się odnaleźć ich problemy i je usuwać. Szukamy dla nich odpowiedzialnego domu. To duże i silne psy. Trzeba więc postępować z nimi w odpowiedni sposób – zaznacza Marta. – Rottweilery są społecznie wykluczone. Trochę tak jak dzieciaki z poprawczaka. Chcemy to przełamać – dodaje. – Szukałam ludzi kompetentnych w zakresie szkolenia psów, ale także potrafiących odnaleźć się w tak niestandardowym miejscu jak zakład poprawczy. Mimo że nie znaliśmy się bliżej, wiedziałam, że Marta i Jarek mają w sobie taką wolność, która przesądza o odczuwaniu wyrozumiałości wobec innych osób – wyjaśnia Anna Balcerzak.