- José Sánchez del Río, wraz z innymi męczennikami meksykańskiej wojny domowej, został beatyfikowany 20 listopada 2005 roku przez papieża Benedykta XVI. Prośmy Jezusa Chrystusa za przyczyną bł. José o łaskę wiary - mówił ks. Andrzej Siedlecki.
W kościele pw. Chrystusa Miłosiernego w Gdyni Redłowie 26 września można było oddać cześć relikwiom bł. José Sáncheza del Río - 14-letniego chłopca, który oddał życie za wiarę w Chrystusa podczas powstania meksykańskich cristeros.
Z okazji przybycia relikwii do parafii odprawiona została uroczysta Msza św.
- Błogosławiony José Sánchez del Río stał się znany w Polsce dzięki filmowi "Cristiada" - powiedział na wstępie ks. Andrzej Siedlecki, a następnie przybliżył tło historyczne Powstania Chrystusowców.
- W drugiej połowie XIX w. Kościół katolicki w Meksyku stał się przedmiotem coraz silniejszych i liczniejszych ataków. W 1917 roku z inspiracji liberalnych radykałów i masonów uchwalono konstytucję, która całkowicie podporządkowała Kościół władzy państwowej. Zgodnie z jej postanowieniami zamykano szkoły katolickie oraz zakazano księżom publicznej działalności. Wraz z przejęciem władzy przez Plutarca Eliasa Callesa, fanatycznego antyklerykała i masona, prześladowania katolików jeszcze bardziej się nasiliły. Z Meksyku wygnano biskupów, dochodziło do zabójstw księży, zakazano procesji religijnych. Z powodu nasilających się represji coraz bardziej narastał opór wierzących obywateli - podkreślił duchowny.
W takich okolicznościach dojrzewał José Sánchez del Río. Przyszły błogosławiony urodził się 28 marca 1913 roku w Sahuayo.
Z powodu ciężkiej sytuacji materialnej jego rodzina przeniosła się do Guadalajary, gdzie José chodził do katolickiej szkoły. Tam też zetknął się z Katolickim Zrzeszeniem Młodzieży Meksykańskiej.
- Aktywnie uczestniczył w życiu miejscowej parafii. Codziennie służył do Mszy św. i odmawiał różaniec, który był jego ulubioną modlitwą. Coraz częściej słyszał o mordowanych kapłanach i osobach świeckich broniących wiary. Te bolesne doświadczenia doprowadziły do podjęcia przełomowej decyzji w jego życiu - mówił ks. Andrzej.
José przyłączył się do powstania cristeros wraz z dwoma starszymi braćmi. "To okazja, żeby łatwo dostać się do nieba" - przekonywał rodziców, którzy nie chcieli się zgodzić na jego udział w cristiadzie.
Dowódcę lokalnego oddziału Chrystusowców przekonał dopiero wtedy, gdy obiecał, że nie będzie walczyć z karabinem w ręku. José przygotowywał posiłki dla powstańców oraz czyścił broń.
- Podczas bitwy 5 lutego 1928 roku chłopiec oddał swojego konia rannemu dowódcy i poprosił, by ten uciekał. On sam został ujęty i umieszczony w więzieniu w rodzinnym mieście. Policjanci poddawali go torturom. Obiecywali mu uwolnienie w zamian za wyrzeczenie się Chrystusa. José nie uległ - opowiadał ks. Siedlecki.
Rozwścieczeni oprawcy przecięli przyszłemu błogosławionemu skórę na stopach i broczącego krwią zapędzili na cmentarz. Tam go zamordowali. Tuż przed śmiercią José krzyknął Viva Cristo Rey - "Niech żyje Chrystus Król".
Dwóch chłopców, którzy byli świadkami jego męczeńskiej śmierci zostało później kapłanami.