- Gdy patrzę na ten pomnik, przypominają mi się tamte dramatyczne chwile. Niemcy dali nam 15 minut na spakowanie i powiedzieli, że mamy się wynosić. Po wojnie wróciliśmy, ale naszego domu już nie było. Musieliśmy zacząć wszystko od nowa - wspomina Zofia Roszkowska.
Przed dworcem w Gdyni 14 października odsłonięto pomnik upamiętniający ok. 80 tysięcy Polaków, których na początku II wojny światowej niemieccy okupanci zmusili do opuszczenia miasta. Uroczystego poświęcenia monumentu dokonał ks. Henryk Lew Kiedrowski, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni.
Pomnik zaprojektowali rzeźbiarze Paweł Sasin i Adam Dziejowski we współpracy z gdańskim Biurem Projektów Budownictwa Komunalnego. Monument przedstawia kobietę niosącą niewielki bagaż, jej syna i córkę oraz psa, którego rodzina musi zostawić.
- Mężczyzny nie ma, ponieważ w tym czasie większość walczyła na froncie, była rozstrzeliwana w Piaśnicy albo przetrzymywana w obozach koncentracyjnych - wyjaśnia Jan Kosiedowski, prezes Biura Projektów Budownictwa Komunalnego. - Chcieliśmy, by zaproponowana przez nas koncepcja podkreślała dramat rozstania. Wysiedlane osoby nie mogły zabierać ze sobą zwierząt. Kundelek jest symbolem tego wszystkiego, co gdynianie musieli zostawić, opuszczając miasto.
Pomnik skierowany jest w stronę dworca Gdynia Główna, skąd wypędzeni ze swoich domów jechali bydlęcymi wagonami do obozów pracy i obozów zagłady.
Monument powstał z inicjatywy Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych. - Cieszę się, że dzisiejsza uroczystość zgromadziła tak wielu młodych ludzi. Byliśmy w podobnym wieku, gdy Niemcy kazali nam opuścić nasze ukochane miasto. Od tamtych tragicznych chwil minęło 75 lat, a nasze pokolenie już odchodzi. Dlatego tak bardzo cieszę się z tego pomnika, który opowie o naszych losach kolejnym pokoleniom gdynian i Polaków - mówi Benedykt Wietrzykowski, prezes stowarzyszenia.
Obecny na uroczystości Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, przypomniał, że wysiedlenia zaczęły się w połowie października 1939 r. - Gdynia, symbol II Rzeczypospolitej, symbol spełnionych marzeń wolnej Polski, miała stać się w krótkim czasie miastem niemieckim - mówił prezydent. - Dzisiaj wspominamy historię nie tylko po to, żeby oddać hołd bohaterom, ale dać memento przyszłości - dodał W. Szczurek, przypominając, że podobny dramat, jaki przeżywali przed 75 laty gdynianie, dotyka dziś mieszkańców Ukrainy. - Chcemy w tym miejscu głośno powiedzieć: nie ma zgody i tłumaczenia dla tych, którzy eksterminują ludność cywilną i podnoszą rękę na bezbronne kobiety i dzieci, pozbawiając ich prawa do życia w swoich domach - podkreślił prezydent.
- Gdynianie byli wyrzucani ze swoich domów, maltretowani i kolbami karabinów wpychani do bydlęcych wagonów, by w mroku Pomnik Gdynian Wysiedlonych Jan Hlebowicz /Foto Gość niepewności na długie lata udać się na wygnanie. Wielu z nich nie dane było przetrwać tej podróży w nieznane - mówi posłanka Dorota Arciszewska-Mielewczyk. - Tym pomnikiem gdyńska społeczność składa hołd wszystkim wysiedlonym, którzy cierpieli za polskość, ale nigdy nie otrzymali należytej rekompensaty.
W uroczystości odsłonięcia i poświęcenia pomnika wzięli udział uczestnicy tamtych tragicznych wydarzeń. - Chociaż byłam wtedy małym dzieckiem, dokładnie pamiętam tamten dzień. Do naszego mieszkania przyszedł niemiecki żandarm. Powiedział, że mamy 15 minut na spakowanie się, a potem "raus", wynocha. Taty już z nami nie było. Został wywieziony na roboty do Niemiec. Mama została sama z czwórką dzieci. Moja najmłodsza siostra miała wtedy 9 miesięcy. W pośpiechu ubraliśmy się i opuściliśmy nasz dom. Niemcy załadowali nas do bydlęcego wagonu. Gdy pociąg stanął w Toruniu, postanowiliśmy uciekać - opowiada Zofia Roszkowska.
Gdynia była pierwszym miastem, w którym Niemcy rozpoczęli wysiedlenia polskiej ludności. Celem akcji było przekształcenie portu gdyńskiego w największy port wojenny Kriegsmarine, uniemożliwienie miejscowej ludności działań sabotażowych oraz zwolnienie mieszkań dla ludzi nowej władzy.
Więcej na ten temat w 43. numerze "Gościa Niedzielnego".