Dla pacjentów to często ostatnia deska ratunku i nadzieja na doczekanie się dziecka bez sztucznych interwencji. Przychodzą tu razem, mąż i żona. To ich wspólna decyzja i wspólna sprawa.
Tu szukają pomocy małżonkowie, których lekarze często pozbawiają złudzeń. Tak było w przypadku Doroty i Władysława Rodziewiczów. – Nie miałam problemu z zajściem w ciążę, ale z jej utrzymaniem – opowiada Dorota. – Pierwszą poroniłam w 8. tygodniu, drugą, w 11. tygodniu. Przy pierwszej już początkowe badanie USG pokazało, że akcja serduszka dziecka jest za słaba. Pani ginekolog rozłożyła ręce i powiedziała, że nic nie da się zrobić. Wkrótce serce przestało bić. Byłam w szoku. Po rodzinnej naradzie postanowiłam poszukać innego lekarza – wyznaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.