Niedawno u zbiegu ulic Kartuskiej i Łostowickiej stanął 5-tonowy obelisk. W 1976 roku zginęli ludzie, ale pamięć o nich jest ciągle żywa. choć miało być zupełnie inaczej...
W telewizji zaczął się film. Pamiętam tytuł – „Zazdrość i medycyna”. Gapiliśmy się w telewizor i żartowaliśmy. Nagle oślepił mnie ogromny błysk. Straciłam wzrok. A potem poczułam podmuch, który uniósł mnie w górę, upadłam i straciłam na chwilę przytomność – opowiada Bogumiła Ostrowska. – Kiedy odzyskałam świadomość, widziałam tylko ciemność i czułam ciepło ognia. Zaczęłam po omacku szukać wyjścia. Płomienie parzyły mi dłonie i stopy. Dusiłam się od dymu. W pewnym momencie pomyślałam, że nadszedł mój koniec, bo się stąd nie wydostanę. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. To mnie uratowało – dodaje. Był mroźny lutowy wieczór 1976 roku. Niedziela. Kilkanaście minut po 20.00 w budynku mieszkalnym przy ul. Struga 12 na gdańskich Siedlcach doszło do potężnej eksplozji. Tego dnia pani Bogumiła pierwszy raz odwiedziła rodzinę swojego narzeczonego i przyszłego męża. To on odnalazł ją wśród płomieni i wydostał z walącego się domu. – Miałam poparzone 70 proc. powierzchni ciała. Straciłam palce obu dłoni. Miałam szczęście, bo lekarze grozili amputacją całych rąk i nóg – przyznaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.