Przychodnie, które od 2 stycznia były zamknięte z powodu konfliktu między lekarzami rodzinnymi zrzeszonymi w Porozumieniu Zielonogórskim, a Ministerstwem Zdrowia, 7 stycznia otworzyły swoje drzwi dla pacjentów.
Wtorkowe, 15-godzinne negocjacje w resorcie zdrowia zakończyły się porozumieniem. W województwie pomorskim do 6 stycznia 68 przychodni nie podpisało umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dzisiaj zostały otwarte dla pacjentów.
Dr Andrzej Zapaśnik z Gdańska, wiceprzewodniczący Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia należał do zespołu wspierającego lekarzy prowadzących negocjacje z ministrem Arłukowiczem.
- Kompromis zawarty z Ministrem Zdrowia gwarantuje nam bezpieczeństwo prawne realizowania umów z NFZ. Są to umowy na czas określony - do końca tego roku. Dodatkowo zachowujemy zasadę wprowadzania wszelkich zmian warunków umowy poprzez odpowiednie aneksy, czyli na zasadzie porozumienia stron. Ministerstwo chciało narzucić nam zapisy, według których wszelkie kolejne zmiany warunków wchodziły automatycznie do zakresu naszych obowiązków - relacjonuje.
Dr Zapaśnik podkreśla, że podczas ostatecznych negocjacji dodatkowy budżet, wynikający ze zwiększonych obowiązków lekarzy, nie został zmieniony w stosunku do wcześniejszych propozycji Ministra Zdrowia.
- Doszło jednak do pewnych przesunięć w ramach tego budżetu, które pozwoliły na zwiększenie stawki z proponowanych wcześniej 136 zł do nieco ponad 140 zł rocznie, co daje ok. 30 groszy więcej na pacjenta. Nie są to wielkie podwyżki, jednak przy braku środków w budżecie NFZ, zostały przez nas zaakceptowane - wyjaśnia wiceprzewodniczący Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Środki dotąd wyodrębnione na finansowanie leczenia chorych na cukrzycę i z chorobami układu krążenia w ramach podstawowej opieki zdrowotnej obecnie znajdą się w ujednoliconej stawce.
Ponadto zlikwidowana została konieczność corocznego potwierdzania rachunku bankowego. Kontrole będą mogły trwać maksymalnie 12 dni i będą musiały być zgłaszane 48 godzin wcześniej.
Dr Zapaśnik zwraca uwagę, że wiele postulatów lekarzy zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim nie zostało uwzględnionych.
- Zgodziliśmy się przyjmować większą liczbę pacjentów, bo nie mieliśmy wyboru na tym etapie negocjacji z ministrem Arłukowiczem, który zmusił nas do przejęcia wielu obowiązków naraz, zamiast wprowadzać je stopniowo - zaznacza dr Zapaśnik. - Ze względu na zwiększoną liczbę pacjentów, na zdiagnozowanie np. choroby nowotworowej u pacjenta miałbym od 5 do 7 minut. To zdecydowanie za mało - dodaje.
Ustalono również, że zostaną podjęte prace nad zmianą zapisów umowy tzw. zielonej karty onkologicznej.
- Przy obecnych regulacjach, kartę, na etapie podejrzenia choroby nowotworowej, może wystawić jedynie lekarz opieki podstawowej. Jeśli pacjent ze swoimi dolegliwościami zgłosi się do onkologa, to ten musi odesłać go do lekarza opieki podstawowej. Sam nie wypisze zielonej karty tak długo, jak długo nie będzie miał potwierdzenia choroby nowotworowej. To jeden z wielu absurdów - tłumaczy lekarz.
Jak dowiadujemy się od dr. Zapaśnika, elementem porozumienia jest stworzenie przez Ministerstwo Zdrowia zespołu negocjacyjnego, do którego będą należeli m.in. przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego. - Zadaniem zespołu będzie przygotowanie projektów zmian w tzw. pakiecie Arłukowicza, mających na celu poprawienie komfortu pracy lekarzy, co przełoży się na bezpieczeństwo i zdrowie pacjentów - mówi dr Zapaśnik.