Z lek. med. Moniką Wojtkiewicz, specjalistą położnikiem-ginekologiem, o działaniu pigułki "dzień po" rozmawia Jan Hlebowicz.
Jan Hlebowicz: Pigułka "dzień po" będzie dostępna w Polsce bez recepty dla osób, które ukończyły 15. rok życia. Czym jest i jak działa ten środek medyczny?
Monika Wojtkiewicz: Mechanizm jego działania zależy od tego, w którym momencie cyklu kobiety doszło do współżycia. Jeżeli stosunek seksualny miał miejsce przed owulacją, można spodziewać się, że dojdzie do zablokowania jajeczkowania. Natomiast jeżeli współżycie odbyło się w okresie okołoowulacyjnym, włączają się inne mechanizmy działania tego środka. Wpływa on wówczas na receptywność endometrium, czyli zdolność do produkowania hormonu, jakim jest progesteron. Jest on niezbędny w tym okresie, aby przygotować endometrium do zagnieżdżenia, czyli przyjęcia zarodka, który już jako powstałe życie wędruje w jajowodzie do jamy macicy. W tym przypadku mamy do czynienia z działaniem przeciwzagnieżdżeniowym. Środek może mieć także działanie wczesnoporonne.
Jednak część lekarzy publicznie mówi, że nie jest to środek wczesnoporonny.
Różnica wynika z przyjętej terminologii. Cały świat naukowy zgadza się, że początkiem życia jest połączenie gamety żeńskiej i męskiej. Natomiast, najprawdopodobniej ze względu na potrzeby firm farmaceutycznych, niektóre środowiska lekarskie "przekładają" moment powstania życia na czas zagnieżdżenia się zarodka, które następuje od 4 do 6 dni po połączeniu się gamet.
Pigułka "dzień po" jest lekarstwem?
Jeżeli ktoś uznaje ciążę za chorobę, z której należy się leczyć. A ciąża to nie choroba...
Zwolennicy pigułki podkreślają, że tam, gdzie wprowadzono preparat, spadła liczba aborcji.
Publikacje naukowe nie potwierdzają, by szerokie udostępnienie tzw. antykoncepcji awaryjnej zmniejszało w populacji częstość aborcji. Wręcz przeciwnie - liczba aborcji może nawet wzrosnąć. Mimo zażycia tego środka hormonalnego, w 2 przypadkach na 100 kobieta zachodzi w ciążę. Niestety, zastosowanie środka może doprowadzić do uszkodzenia płodu. W takiej sytuacji najprawdopodobniej kobieta podejmie decyzję o aborcji z obawy przed urodzeniem chorego dziecka.
Pigułki "dzień po" są bezpieczne dla zdrowia zażywających je kobiet?
Myślę, że każdy zdroworozsądkowy człowiek po przeczytaniu ulotki dojdzie do wniosku, że środek ten nie jest obojętny dla organizmu. Jak wskazuje sam producent, duże dawki środka farmaceutycznego mogą wywołać obfite krwawienia z dróg rodnych, bóle i zawroty głowy, wymioty, a także negatywnie wpłynąć na układ sercowo-naczyniowy i nerwowy oraz na psychikę kobiety.
W ulotce znajdziemy informację, by nie stosować preparatu częściej niż raz w cyklu miesiączkowym...
Środek zawiera dużą dawkę hormonów, nieobojętną dla zdrowia. Przyjmowanie go, nawet zgodnie z zaleceniami producenta, może spowodować poważne zaburzenia hormonalne, nie tylko w danym cyklu, ale także w kolejnych. U kobiety mogą pojawić się problemy m.in. z regularną miesiączką. Poza tym, przy powszechnej dostępności, nie da się wykluczyć, że środek będzie stosowany częściej niż zaleca producent. Istnieje ryzyko, że część nastolatek potraktuje go jako kolejną formę antykoncepcji i będzie przyjmować po każdym stosunku, co w przyszłości może doprowadzić do trwałych zaburzeń płodności, a nawet bezpłodności. Oprócz tego, powszechny dostęp do środka może też skłonić do nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych i zwiększyć częstość chorób przenoszonych drogą płciową.
Pigułki "dzień po" powinny być na receptę?
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wydawanie ich z uwzględnieniem decyzji lekarza, poprzedzonej wywiadem i badaniem lekarskim. W przeciwnym razie kobieta zostaje pozbawiona informacji o przeciwwskazaniach stosowania środka hormonalnego, co może negatywnie wpłynąć na jej zdrowie.
Przychodzą do pani pacjentki, które chcą stosować albo już stosowały pigułkę "dzień po"?
Zdarza się, że przychodzą do mnie kobiety, które po zastosowaniu tego środka hormonalnego szukają pomocy. Ich cykl miesiączkowy staje się nieregularny, cierpią z powodu przewlekłego krwawienia z dróg rodnych, mają także objawy depresji. Takie zaburzenia wymagają kilkumiesięcznego diagnozowania i leczenia. Pacjentki niejednokrotnie przyznają, że gdyby wcześniej ktoś uprzedził je o skutkach ubocznych środka, to nigdy nie zdecydowałaby się po niego sięgnąć.
Decyzja o sięgnięciu po pigułkę wynika z braku wiedzy?
Bardzo często tak. Niestety, świadomość kobiet na temat własnej płodności i naturalnego cyklu jest wciąż bardzo niska. Dlatego niezmiernie ważna jest edukacja. W Gdańsku Fundacja "Naprocentrum" pod patronatem marszałka woj. pomorskiego prowadzi bezpłatne zajęcia edukacyjno-informacyjne "Poznaj siebie...", skierowane do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Dotyczą one zdrowia prokreacyjnego i profilaktyki niepłodności.
Edukacji seksualnej domagają się także feministki i przedstawiciele środowisk lewicowych.
Mówimy o dwóch całkowicie odmiennych systemach edukacyjnych, które zostały już ocenione przez badania statystyczne. Model edukacji, związany z nadmierną seksualizacją młodzieży i promujący wczesną inicjację stosowany w niektórych krajach Europy Zachodniej, nie doprowadził do pozytywnych skutków, m.in. zmniejszenia odsetka ciąż u nastolatek, chorób przenoszonych droga płciową czy aborcji. Typ edukacji, o którym ja mówię, ma zapoznać młodego człowieka z jego fizjologią, ale także godnością osoby ludzkiej.