- Konwencja Rady Europy jest niezgodna z Konstytucją RP, co stwierdził Instytut Ordo Iuris. Dokument ten uderza także w to, co dla większości Polaków jest święte - mówi Zofia Pomirska, współorganizatorka pikiety.
Przed Gdańskim Centrum Handlowym Manhattan 5 lutego członkowie Prawicy RP, Ligi Obrony Suwerenności i organizacji pro-life protestowali przeciwko ratyfikacji Konwencji Rady Europy "o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej".
Uczestnicy pikiety trzymali transparenty "Przemocy nie, konwencji nie", "Konwencja równa się atak na rodzinę" czy "Stop konwencji".
Udali się także do biura posłanki Platformy Obywatelskiej Agnieszki Pomaski, gdzie złożyli list z apelem o niegłosowanie za ratyfikacją konwencji.
- Na najbliższym posiedzeniu Sejmu RP 6 lutego posłowie podejmą głosowanie nad kontrowersyjną konwencją. Dokument ten w rzeczywistości ma na celu wprowadzenie do polskiego systemu prawnego koncepcji "płci społeczno-kulturowej". Stosując inżynierię społeczną i pod pozorem przeciwdziałania przemocy, konwencja zmierza do zmiany naszej kultury, tradycji, relacji małżeńskich i rodzinnych - podkreśla Z. Pomirska.
- Szczególnie bulwersujące są przepisy zobowiązujące państwo polskie do edukowania dzieci i młodzieży w zakresie tzw. "niestereotypowych ról płci", czyli między innymi do propagowania homoseksualizmu - uzupełnia.
Organizatorzy pikiety zaapelowali także o włączenie się w inne działania uświadamiające opinię publiczną i polityków jakie zagrożenia niesie ze sobą ratyfikowanie konwencji.
- Zachęcamy do spotkań z posłami w ich biurach, wysyłania do Sejmu stanowisk organizacji pro-life w sprawie konwencji, organizowania dyskusji na temat tego szkodliwego dokumentu w swoich środowiskach, modlitwy w intencji ochrony małżeństwa i rodziny oraz podpisywania sprzeciwu wobec konwencji na stronie: www.konwencjinie.pl - mówi Z. Pomirska
- Rząd nie chce słuchać prawników, którzy w kompleksowych i wyczerpujących analizach wskazują na istnienie zasadniczej sprzeczności konwencji z Konstytucją RP. Dlatego warto protestować na ulicy, głośno wyrażać swój sprzeciw i mieć nadzieję, że ten głos zostanie usłyszany - zaznacza Wojciech Dzedzej, absolwent prawa Uniwersytetu Gdańskiego, uczestnik protestu.