Nowy numer 23/2023 Archiwum

I tak zostałem chuliganem...

Nieznana historia. – Podczas obchodów Milenium Chrztu Polski w Gdańsku funkcjonariusze ZOMO zatrzymali kilkadziesiąt osób. Część z nich została skazana. Wszystkich łączyło jedno – brak zgody na antykościelną propagandę – mówi dr Daniel Gucewicz, historyk z gdańskiego IPN.

Wacław Szulc w 1966 r. miał 20 lat. Przygotowywał się do egzaminów wstępnych na Politechnikę Gdańską. 29 maja uczestniczył w obchodach Milenium Chrztu Polski. Poszedł na Mszę św. z udziałem prymasa Stefana Wyszyńskiego. Po Eucharystii razem z tłumem rozmodlonych ludzi trafił w okolice gdańskiego dworca. Ktoś zrobił mu zdjęcie. Widać na nim uśmiechniętego chłopaka udającego, że podnosi ciężkie rusztowanie. Przez tę fotografię spędził w więzieniu ponad rok. Edmund Szary był o dwa lata młodszy. Podobnie jak pan Wacław słuchał kazania kardynała Wyszyńskiego, a później poszedł w stronę dworca. Chciał zobaczyć nowo wybudowany, podziemny tunel. Pan Edmund w 1966 r. nosił długie włosy i chodził w skórzanej kurtce. Pewnie dlatego został zatrzymany przez ZOMO...

Milenium kontra Tysiąclecie

Pomysł obchodów Milenium Chrztu Polski zrodził się w głowie prymasa Wyszyńskiego w 1956 r. – Kardynał stworzył wówczas program Wielkiej Nowenny, poprzez którą zamierzał przygotować naród polski do tysięcznej rocznicy chrztu. Chodziło o moralno-duchową odnowę Polaków po 20 latach prób laicyzowania i ateizowania społeczeństwa przez komunistów – wyjaśnia dr Gucewicz, autor wydanej niedawno książki „Próba sił? Rok 1966 w Gdańsku”. Odpowiedzią komunistycznych władz na przygotowania i uroczystości kościelne były obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. – Rozpoczęła się wówczas swoista walka sacrum z profanum albo, jak uważali komuniści, „walka o rząd dusz” – zaznacza dr Gucewicz. W uroczystości milenijne aktywnie włączyła się ówczesna diecezja gdańska. Kościoły dekorowane były krzyżami iluminowanymi żarówkami, biało-żółtymi flagami oraz napisami „966–1966” czy „1000 lat wierni Bogu”. Otwarto także wystawy poświęcone zasługom Kościoła dla kultury polskiej. – Te działania nie spodobały się komunistom. Księża przygotowujący swoje parafie na uroczystości milenijne byli szykanowani poprzez tzw. rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, kary finansowe czy niewydawanie paszportów – wylicza dr Gucewicz. Lokalne władze próbowały zakłócić kościelne uroczystości także poprzez organizację konkurencyjnych, świeckich obchodów. – Na przykład w dniu odpustu św. Wojciecha komuniści zaplanowali wielką manifestację w byłym obozie koncentracyjnym Stutthof. Z kolei wojsko zainicjowało tzw. akcję propagandowo-odczytową na wsiach. Oficerowie spotykali się z lokalną społecznością i opowiadali o „złym” episkopacie z prymasem Wyszyńskim na czele. Inną formą inicjatyw antymilenijnych były „świeckie pielgrzymki”, czyli Sztafety Tysiąclecia – mówi dr Gucewicz.

Oklaski zachowajcie na później

Kulminacyjnym punktem pomorskich obchodów milenijnych była wizyta prymasa Wyszyńskiego poprzedzona peregrynacją kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. By odciągnąć wiernych od uroczystości kościelnych, władze zaplanowały wielkie Święto Ludowe oraz huczne zakończenie Dnia Oświaty, Książki i Prasy z całą masą różnego rodzaju atrakcji m.in. festynem na molo w Sopocie. Posunięcia komunistów nie przyniosły jednak spodziewanego rezultatu. 28 maja wjeżdżającego do Gdańska kardynała, mimo fatalnej pogody, przywitały wielotysięczne tłumy wiernych. – W pewnym momencie ludzie w przypływie euforii próbowali, na szczęście bezskutecznie, podnieść do góry samochód z prymasem – opowiada pan Wacław. „Droga jest tak ciężka, że jedziemy jak w tunelu, przez istną ulewę kwiatów” – notował z kolei kardynał Wyszyński w swoich zapiskach. Następnego dnia odbyła się uroczysta Msza św. w bazylice Mariackiej. – Kościół pękał w szwach. Księża apelowali, by nikt więcej już nie wchodził, bo może dojść do tragedii. Cały plac wokół świątyni także był wypełniony – wspomina pan Edmund. W Eucharystii mogło uczestniczyć ponad 40 tys. wiernych. Prymas mówił wprost o zakłamaniu propagandy. „Nie mamy zamiaru przeprowadzać tutaj jakiejś »próby sił«, bo nie można jej przeprowadzać między siłą materialną, fizyczną, a siłą duchową, moralną, religijną, Bożą. Dlatego żadnej walki, jak nam się to nieraz imputuje, nie podejmujemy”. Słowa kardynała wywarły ogromne wrażenie zarówno na wiernych, jak i na nagrywających kazanie funkcjonariuszach SB. – Zaczęliśmy klaskać. W tamtym czasie było to nie do pomyślenia. Tego typu zwyczaj przyszedł dużo później wraz z wyborem Karola Wojtyły na papieża – relacjonuje pan Wacław. Co ciekawe, prymas skomentował zachowanie wiernych, prosząc, by swój entuzjazm odłożyli na później, gdy wyjdą ze świątyni. Tak też się stało.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast