Emocje wokół Dekalogu

- Jeżeli ktoś nie jest katolikiem, nie wierzy w Boga, to ten plakat powinien być dla niego zupełnie neutralny - mówi Anna Mrozowicz, diecezjalna doradczyni życia rodzinnego.

Billboard z napisem: ʺKonkubinat to grzech. Nie cudzołóżʺ, który na początku tygodnia zawisł przy ul. Toruńskiej w Gdańsku, stał się źródłem ogromnych emocji.

Widać je zarówno w licznych artykułach pojawiających się w mediach Wybrzeża, jak i w wielu komentarzach internautów.

Wśród wielu argumentów osób niezadowolonych z jego publikacji na pierwszy plan wysuwają się te, według których Kościół nachalnie wtrąca się w życie społeczeństwa.

Można znaleźć także komentarze podkreślające niesmak wywołany tym, jakoby katolicy straszyli innych piekłem. Pojawiają się również pytania, czy taka reakcja nie była efektem zamierzonym przez pomysłodawców.

- To, że akcja wzbudza emocje, nie wydaje się być niczym dziwnym. Czasami organizatorom kampanii informacyjnych chodzi o wywołanie szzoku. Wokół takiej reakcji czasem buduje się jakiś przekaz - stwierdza Adam Hlebowicz, dyrektor Radia Plus i organizator wielu społecznych przedsięwzięć.

- Wydaje mi się, że każda akcja informacyjna musi być dobrze przemyślana i przygotowana. Osobiście wolę jednak, kiedy to odbywa się w sposób bardziej wysublimowany. Wówczas wytwarza się pewna korespondencja z odbiorcą. Wydaje się, że tutaj pomysłodawcom nie chodziło o taki kontakt - dodaje.

- Gdy przyglądam się temu plakatowi, widzę duży napis: ʺKonkubinat to grzechʺ, w podpisie zaś mało widoczny ʺNie cudzołóżʺ. W oczywisty sposób słowa te prezentują jedno z prawideł, któremu powinniśmy podlegać. Myślę, że nie wymyślono niczego lepszego niż Dekalog. A zatem formalnie nie ma tu nic do zarzucenia - zaznaczaHlebowicz. - Plakat przypomina katolikom o prawdach katechizmowych, które i tak dobrze znają. To przypomnienie wali mocno między oczy. Mówi: ʺSłuchaj, to jest poważna sprawa. Nie lekceważ tego. Z tego mogą wyniknąć różne dalsze konsekwencjeʺ - ocenia.

- To jest plakat dla katolików, którzy już długo nie byli w kościele i być może zapomnieli o ważnych rzeczach. To nie jest straszenie człowieka piekłem. Ma budzić sumienia, prowadzić do refleksji i dialogu. Żyjemy w społeczeństwie katolickim, ale okazuje się, że jest tu jakiś rozdźwięk pomiędzy tym, co głosi Kościół i jak żyją ludzie - mówi Anna Mrozowicz. - Trzeba ludziom przywracać podstawowe pojęcia. Jeżeli ktoś nie identyfikuje się z Kościołem, nie powinien w ogóle czuć się oburzony - dodaje.

Zaznacza także, iż Kościół zawsze stara się być blisko ludzi, którzy z powodu jakichś przeszkód żyją w związkach niesakramentalnych. Stąd też akcja nie jest w żaden sposób wymierzona przeciwko nim.

- Kościół podejmuje duszpasterstwa dla takich osób i otacza ich miłością - stwierdza A. Mrozowicz.

Kto zorganizował akcji billboardową - czytaj TUTAJ

Więcej o billboardach, konkubinacie i duszpasterstwie związków niesakramentalnych piszemy w 11 numerze Gościa Gdańskiego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..