- Tylko na prawdzie możemy zbudować stały pokój. Na fałszu i niesprawiedliwości pokoju zbudować się nie da - mówił 11 kwietnia w kościele św. Andrzeja Boboli ks. prał. Sławomir Decowski.
W kościele na gdyńskim Obłużu w sobotni wieczór 11 kwietnia zgromadziło się kilkuset mieszkańców miasta, aby Mszą św. oraz żałobnym koncertem w wykonaniu Chóru Akademii Morskiej uczcić pamięć ofiar smoleńskiej katastrofy.
Uroczystość zorganizowano z inicjatywy Janusza Śniadka, posła na Sejm oraz ks. Sławomira Decowskiego, proboszcza miejscowej parafii i diecezjalnego duszpasterza ludzi pracy.
- Państwo nie jest dobrodziejem społeczeństwa. Organy państwa mają służyć społeczeństwu. Tylko wtedy możemy mówić o sensie ich istnienia - podkreślał w homilii ks. Decowski. - Dzisiaj trzeba zrobić rachunek sumienia z tych pięciu lat. Widzimy, że do pojednania narodowego nie doszło. Wciąż jako społeczeństwo nie mamy poczucia, że znamy prawdę o przyczynach i przebiegu tej katastrofy. Jako naród czujemy się upokorzeni, że nie mamy dostępu do materialnych dowodów tego wydarzenia - mówił.
Zaznaczał także, że sprawiedliwy pokój pomiędzy ludźmi i narodami można zbudować jedynie na gruncie prawdy.
- Gdyby nie pielgrzymka Solidarności do grobu Jana Pawła II, prawdopodobnie byłbym na pokładzie tego samolotu - mówił Janusz Śniadek ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Po Mszy św. odbył się koncert Chóru Akademii Morskiej pod dyrekcją Karola Hilli. Wraz z chórem wystąpili soliści: Maria Hilla - sopran i Kamil Górzyński - bas. Partie orkiestry w opracowaniu na organy wykonał Maciej Zakrzewski. W repertuarze znalazły się utwory: Ojcze Nasz - Nikolaja Kiedrova, Ubi caritas et amor - Marice’a Durufle, Ave verum corpus - Colina Mawby oraz Requiem - Gabriela Fauré.
W przerwie pomiędzy utworami głos zabrał Janusz Śniadek, poproszony o podzielenie się swoimi wspomnieniami sprzed pięciu lat. Poseł opowiedział o tym, jak podczas pielgrzymki Solidarności do grobu Jana Pawła II dotarła do niego wiadomość o katastrofie prezydenckiego tupolewa.
- Znałem wiele osób, które były na pokładzie tego samolotu, kilkanaście dobrze, o kilku z nich mogłem powiedzieć, że byli to moi serdeczni przyjaciele. Zwłaszcza śp. Lech Kaczyński, wielki mąż stanu i patriota - mówił z wyraźnym wzruszeniem Janusz Śniadek.
- Niestety powiedzenie, że czas goi rany nie jest w moim przypadku prawdą. Przyznam, że te przeżycia są we mnie ciągle żywe i bolesne. Tym bardziej, że ciągle nie znamy prawdy. Wczoraj w wielu marszach, takich jak ten nasz gdański, uczestniczyliśmy pod hasłem: ʺIdźmy drogą prawdyʺ. Czekamy na prawdę z nadzieją, że być może ona przyniesie trochę ukojenia naszego bólu - stwierdził Śniadek.