- Uważam, że konserwatywne kobiety stanowią w Polsce większość. Ale jesteśmy gorzej zorganizowane i nie mamy takiego wsparcia medialnego, jakim dysponują środowiska liberalne - mówiła 25 kwietnia Dorota Arciszewska-Mielewczyk podczas konferencji prasowej rozpoczynającej I Pomorskie Forum Kobiet Polskich.
O roli kobiety w rodzinie i społeczeństwie oraz zagrożeniach płynących z liberalnych trendów niszczących polskie społeczeństwo debatowały uczestniczki spotkania zorganizowanego z inicjatywy pomorskiej parlamentarzystki Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk.
W forum wzięło kilkadziesiąt pań o konserwatywnych poglądach. Podczas wykładów ujętych w dwie grupy tematyczne prelegentki odniosły się do ważnych dla współczesnych kobiet zagadnień. Mówiły m.in. o dylematach, jakie powodują kontrowersje dotyczące obowiązku szkolnego, którym objęte zostały sześciolatki, podkreślały rolę rodziny w kształtowaniu osobowości dziecka, poruszyły także temat emigracji zarobkowej kobiet, będącej przyczyną zjawiska tzw. eurosieroctwa. W bloku zatytułowanym "Kobieta-pracownik-pracodawca" znalazło się też miejsce dla omówienia roli kobiet w życiu gospodarczym i społecznym.
- Nie ma bardziej mylnego poglądu od tego, który łączy nowoczesność z lewicowością. To bardzo niebezpieczne trendy. Konserwatywna kobieta to ktoś, kto wychowuje dzieci. Kto chce je wychować dobrze, w oparciu o wartości, historię i tradycję. Wymaga to przeciwstawienia się tendencjom w postaci różnorodnych porozumień czy konwencji, które w rzeczywistości chcą nam narzucić pewną inżynierie społeczną - mówi Dorota Arciszewska-Mielewczyk. - Bardzo łatwo przyjmuje się na polski grunt wszelkie zasady funkcjonowania niszczące społeczeństwo. Często nie zwracamy uwagi, jak szybko dokonują one naszej degradacji. W imię tolerancji, postępu, równouprawnienia, demokracji każe nam się przyjmować degradujące moralność - dodaje.
Inicjatywa, która - jak podkreślają uczestniczki - stanowi swoistą płaszczyznę wymiany myśli, ma wypracować postulaty skierowane do organów państwowych. - Jako osoby konserwatywne musimy się lepiej zorganizować. Chcemy, żeby nasz głos był słyszalny. Niestety, nasze projekty często trafiają do sejmowej zamrażarki - mówi posłanka. - Chcemy, aby spojrzano na nas z innej perspektywy. Nie można patrzeć na kobiety przez pryzmat tych, które mówią, że są wyzwolone spod jarzma tradycji, religii i męskiej dominacji. Nam takie hasła są całkowicie obce. Nie chcemy rozmawiać o dominacjach i feminizmie, ale o realnym życiu i barierach, których doświadczają nie tylko kobiety. My nie mówimy, że mężczyzna jest kimś gorszym - podkreśla Arciszewska-Mielewczyk.