Akcja w Nepalu. – Podszedł do nas młody mężczyzna. Mówił, że pod gruzami leżą jego żona oraz dwoje kilkuletnich dzieci. W jego spojrzeniu dostrzegłem błaganie: „Pomóżcie mi ich odnaleźć”. Takie sytuacje były normą – opowiada strażak Maciej Sapieha.
Sobotnie popołudnie 25 kwietnia. Maciej postanowił skorzystać z wolnego czasu. Całą rodziną poszli na obiad do restauracji. Potem na lody i spacer. Dzieci pytały go o pracę. Były dumne, że tata ratuje życie innych. W tym samym czasie w oddalonym o 6 tys. kilometrów od Polski Nepalu zatrzęsła się ziemia. Przerażeni ludzie w popłochu uciekali z kawiarń, sklepów i świątyń. Tych, którzy zdążyli wybiec na ulice, powalił na ziemię kolejny potężny wstrząs. Widzieli, jak ściany budynków zaczęły pękać. Po chwili nie zostało z nich nic więcej oprócz gruzów. W powietrzu unosiły się pył, krzyki rannych i płacz dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.