Pod prowokacyjnym hasłem: "Jesteśmy rodziną" przemaszerował dziś ulicami Gdańska marsz przedstawicieli i sympatyków LGBT. Wcześniej odbyła się kontrmanifestacja środowisk narodowych.
Na kilkanaście minut obrońcom chrześcijańskiej wizji rodziny udało się zablokować przemierzający Podwale Grodzkie w Gdańsku „tęczowy” marsz. Tuż przed policyjnym samochodem, jadącym na czele manifestacji LGBT, usiadło kilka osób. Była wśród nich znana z bezkompromisowości Anna Kołakowska, gdańska radna, wraz z mężem i dziećmi. Policjanci prewencji otoczyli ich szczelnym kordonem, następnie pojedynczo wynosili na pobliski chodnik. Blokujący przejście wracali jednak na jezdnię. Protest zakończył się zatrzymaniem pięciu osób. - Jednego chłopaka już wypuszczono. Cztery osoby, w tym mój mąż, są jeszcze zatrzymani - mówiła ok. 19.00 Anna Kołakowska.
Dr Andrzej Kołakowski, mąż radnej, jest pedagogiem, publicystą, nauczycielem akademickim w Zakładzie Historii, Oświaty i Wychowania Uniwersytetu Gdańskiego. Córka państwa Kołakowskich, Marysia, została ostatnio skazana za protest podczas gdańskiego czytania „Golgota Picnic”.
- Oni manifestują swój homoseksualizm, ale to jest tylko pewien element ich działań. Demoralizują młodzież nie tylko przez przykład. W treściach seksedukacyjnych, propagowanych w szkole, homoseksualizm jest niezwykle mocno promowany. Promowane są również różne zachowania dewiacyjne, których normalny, zdrowy człowiek absolutnie nie może zaaprobować. Najpierw homoseksualiści chcieli być zauważeni, że w ogóle są. Później chcieli związków, potem adopcji dzieci... Bóg jeden wie, czego będą chcieli jeszcze. Z tego powodu musimy postawić im tamę już teraz - stwierdza radna. - Mam nadzieję, że nasz przykład pociągnie innych i następnym razem wszelkie nasze działania w powstrzymywaniu takich marszy będą bardziej skuteczne, bo zaangażuje się w nie więcej ludzi. Mamy nadzieję, że obudzimy tych ludzi i Polska będzie tym krajem, który ocali naszą europejską cywilizację i naszą kulturę - dodaje Anna Kołakowska.
Pilnie strzeżona tęczowa flaga ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Już o 14.30 na ulicy Długiej, pod Złotą Bramą, zgromadzili się przedstawiciele środowisk narodowych. - Niewielka grupa homodegeneratów w Polsce, która liczy góra kilka procent, próbuje narzucić społeczeństwu swój własny model zachowań. Próbuje ingerować w prawo państwa polskiego. Ponad 80 proc. Polaków uznaje ich zachowania za nienormalne, niezgodne z naturą. Prawie 90 proc. sprzeciwia się legalizacji małżeństw homoseksualnych oraz adopcji dzieci przez te związki. Czy jakieś inne dane mogą pokazywać większy opór społeczeństwa przeciwko tym zachowaniom? A przecież to naród jest suwerenem w tym państwie i to on ma prawo do stanowienia prawa. Nie jeden, dwa czy kilka procent - mówił na początku manifestacji Artur Zienkiewicz z Ruchu Narodowego. - Tak, jak w 1920 r. obroniliśmy Polskę przed rewolucją ze Wschodu, tak teraz w 2015 r. obronimy Polskę przed rewolucją z Zachodu - dodał Zienkiewicz.
- Nie możemy zgodzić się na to, żeby ludzie zostali sprowadzeni do roli narzędzia, służącego zaspokajaniu perwersyjnych żądz. Na to nie będzie naszej zgody. Nie ma zgody na to, żeby narzucali nam swoją wizję człowieka i swoją wizję świata - mówiła do zgromadzonych Anna Kołakowska.
Uczestnicy marszu protestującego przeciwko manifestacji środowisk LGBT przemaszerowali w asyście oddziałów policyjnej prewencji w pobliże Trzech Krzyży, skandując m.in. hasła: "Tu jest Polska, nie Bruksela! Tu się zboczeń nie popiera!", "Nie lewacka, nie laicka, ale Polska katolicka!" oraz "Chłopak - dziewczyna - normalna rodzina!". Rozwiązanie marszu narodowców nastąpiło przed wejściem do I Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Łagiewniki.
Policjanci nie chcieli pozwolić na spotkanie obu manifestacji. Niewielkim grupkom narodowców udało się jednak dotrzeć w pobliże przemarszu środowisk homoseksualnych. Gdy na wysokości dworca głównego trwała próba zablokowania marszu LGBT, narodowcy wznosili okrzyki protestu przeciwko eksponowaniu seksualnych dewiacji. Marsz LGBT wyruszył z Targu Węglowego i przez Podwale Grodzkie, Nową Wałową dotarł do ul. Elektryków.