Nowy numer 21/2023 Archiwum

Chłopcy, strzelajcie odważnie i celnie

Marynarz bohater. – Bito nas w tym samym pokoju. Funkcjonariusze kopali w żołądek i głowę. Ciosy zadawali też nogą od krzesła. Adam był cały opuchnięty i twarz miał czarną od kolejnych uderzeń – wspomina Eugeniusz Menczak.

Lej w mordę...

Po udanej prowokacji ze strony UB Adam Dedio został zatrzymany 17 maja 1946 r. Oprócz niego aresztowano kilkadziesiąt innych członków organizacji. Do dziś nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób doszło do dekonspiracji Semper Fidelis Victoria. Hipotez jest kilka. – Według mnie, o wsypie zadecydowała lekkomyślność dowódcy SFV Stanisława Pietrasiewicza „Orskiego”. Bezpieka obiecała mu, że po ujawnieniu organizacji jej członkom nic się nie stanie. Pietrasiewicz, mając prawdopodobnie jak najlepsze intencje, zdecydował się na zdekonspirowanie SFV w zamian za abolicję. Nie przewidział, że w słowniku ubeków nie ma takiego zwrotu jak „słowo honoru” – tłumaczy W. Kowalski. Śledztwo i przesłuchania prowadzili funkcjonariusze Informacji Marynarki Wojennej, których swoistym credo było: „Lej w mordę, bo jak nie, to ty dostaniesz”. – Tortury, które stosowali, były brutalniejsze od metod UB czy gestapo – zaznacza W. Kowalski. Na porządku dziennym było bicie pięścią po twarzy, często w okolicach uszu, co powodowało trwałe uszkodzenie błony bębenkowej. Jako narzędzi tortur używano metalowych kluczy, pejczy czy nóg od stołów lub krzeseł. Do najgorszych metod śledczych należało zszywanie mięśni nóg igłą i nićmi żeglarskimi czy świecenie różnokolorowymi, 500-watowymi żarówkami prosto w twarz. Tego typu tortura powodowała omdlenia i silne bóle głowy. Świadkiem przesłuchań Adama Dedio był Eugeniusz Menczak, marynarz zatrzymany w sprawie Semper Fidelis Victoria. – W pierwszym momencie go nie poznałem, tak był opuchnięty od tortur – wspomina. Po kilkumiesięcznym śledztwie Adam Dedio został skazany na karę śmierci za „wrogość do Polski Ludowej”. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

spowiadał się pięknie

Przywiązali go do słupa i próbowali zawiązać oczy. Skazany zaprotestował. Zamiast tego zwrócił się do żołnierzy mających go zabić: „Chłopcy, a teraz strzelajcie odważnie i celnie. Raz, dwa, trzy!”. Na jego rozkaz padają strzały. Jedna z kul odbija się od ściany i lekko rani oficera prowadzącego egzekucję. Przy ciele zabitego, z którego krew ściekała do specjalnych rowków wyżłobionych w podłodze, klęczał ksiądz. Nazywał się Roman Ruchaj. To od niego Maria Dedio dowiedziała się, jak wyglądały ostatnie chwile jej syna. Duchowny towarzyszył Adamowi do końca. Wcześniej udzielił mu rozgrzeszenia. „Adam spowiadał się pięknie, twierdził, że nie żywi żalu do nikogo na świecie” – napisała pani Maria w pamiętniku. Dzięki wytrwałości i determinacji udało jej się dowiedzieć, gdzie został pochowany. Następne zabezpieczyła nagrobek żelaznym ogrodzeniem, postawiła krzyż z imieniem i nazwiskiem oraz datą narodzin i śmierci. Napisała: „Dobry syn”. I choć mogiła ta nie figurowała w ewidencji cmentarza i była w tajemniczych okolicznościach dewastowana – ocalała. Pani Maria zmarła 20 lat po ukochanym synu. Później grobem zajmował się Tadeusz, który przez wiele lat nie potrafił się pogodzić ze śmiercią brata. – Adam był dla męża wzorem, bohaterem. Marzył, że sprowadzi go wraz z matką do Gdyni, gdzie będą mogli razem żeglować. Te wszystkie plany zostały przekreślone – mówi Irena Dedio, bratowa Adama. Tadeusz marzył o pracy naukowej. Ale nie zatrudnili go. – Usłyszał: „Jesteś bratem wroga ludu. Nie ma tu miejsca dla takich jak ty”. Niechęć wobec władzy komunistycznej trwała w mężu aż do jej upadku – opowiada pani Irena. Tadeusz zbuntował się również przeciwko Bogu, do którego miał żal za niesprawiedliwość, jaka dotknęła jego rodzinę. Przełomem stała się rozmowa z duszpasterzem akademickim, a następnie spowiedź. Zmarł w 2006 r., pogodzony z Bogiem. Dzisiaj spuścizną po Adamie Dedio zajmują się bratowa i bratanek mieszkający na co dzień w Poznaniu. – Adam Dedio był bohaterem, którego zasługi dla ojczyzny komuniści próbowali wymazać z kart historii. Na szczęście im się to nie udało. Jednak sylwetka tego żołnierza niezłomnego wciąż nie jest dostatecznie upowszechniona i nie funkcjonuje w zbiorowej świadomości Polaków, a nawet mieszkańców Pomorza – podkreśla W. Kowalski. – Liczę, że wkrótce się to zmieni.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast