12 chorych na raka kobiet, które wypłynęły na jachcie "Zjawa IV" w rejs do Szwecji, zostało ewakuowanych z jednostki. Jacht na środku Bałtyku z nieznanych przyczyn zaczął nabierać wody.
Uczestniczki OnkoRejsu wypłynęły w niedzielę. Do wybrzeży Szwecji miały dotrzeć we wtorek. Musiały jednak przerwać wyprawę. 1 czerwca ok. godz. 16 mechanik, będący jedynym mężczyzną na pokładzie, zauważył przeciek w kadłubie.
"Kapitan podjął decyzję o wysłaniu komunikatu alarmowego i ewakuacji jachtu. Przyczyna rozszczelnienia kadłuba będzie badana po powrocie do Polski" - informuje w specjalnym komunikacie Monika Kubacka, rzeczniczka prasowa ZHP.
Uczestniczki wyprawy po godz. 17 zostały ewakuowane na statek "Afrodyta", należący do Petrobalticu. W akcji prowadzonej na środku Bałtyku, ok. 60 mil morskich od Władysławowa, asystowały także dwa szwedzkie helikoptery oraz jeden polski.
"Uratowani! Było trudno, ale profesjonalizm naszej kapitan i oficerów sprawił że czuliśmy się bezpiecznie i akcja ratunkowa przebiegła bez problemu" - napisała na Facebooku Anna Bojarska, uczestniczka rejsu.
Z jachtu "Zjawa IV" udało się wypompować wodę. Jednak rejs został przerwany, a jednostka odholowana do kraju przez statek "Afrodyta", który także zabrał kobiety na pokład.
Na razie nie wiadomo, dlaczego jacht "Zjawa IV" zaczął nabierać wody. Przed wypłynięciem jednostka przeszła kapitalny remont, kontrolę Polskiego Rejestru Statków i Urzędu Morskiego oraz uzyskała kartę bezpieczeństwa.
"Zjawa IV" jest czwartym z kolei jachtem o tej nazwie. "Zjawy I, II i III" to jednostki, na których w dwudziestoleciu międzywojennym realizował swoje marzenia o opłynięciu świata Władysław Wagner.
Kobiety zorganizowały OnkoRejs po tym, jak wygrały walkę z rakiem. Połączyła je ciężka walka, a w końcu i zwycięstwo z chorobą. Wszystkie poznały się w internecie. "Pamiętajcie, że sama walka już jest zwycięstwem, a my się nie poddajemy nigdy" - napisała na Facebooku jedna z uczestniczek wyprawy po udanej akcji ratowniczej.