– Zanim wziąłem się za organizację imprezy, powiedziałem: „Panie Boże, jeżeli chcesz mieć taki koncert, to dasz kasę, pogodę i ludzi”. Wszystkie trzy prośby zostały spełnione – mówi Krzysztof Gatz, jeden z organizatorów.
Kilka tysięcy ludzi zgromadziło się na boisku MOSiR w Rumi, by w świąteczne popołudnie uroczystości Bożego Ciała śpiewem i modlitwą uwielbić Boga. Organizatorami wydarzenia byli członkowie diakonii muzycznych z miasta i okolic. Większość z nich reprezentowała wspólnoty Domowego Kościoła. – To pierwsza tego typu impreza w Rumi. Jesteśmy niezwykle pozytywnie zaskoczeni, ponieważ liczba osób przekroczyła nasze najśmielsze oczekiwania – podkreśla ks. Mariusz Świerczyński, wikariusz rumskiej parafii pw. bł. Edmunda Bojanowskiego, który podczas koncertu wraz z ks. Krystianem Wilczyńskim prowadził modlitwę uwielbienia.
– Jestem także pozytywnie zaskoczony tym, że większość z nich aktywnie uczestniczy w modlitwie. Kapłan zaznacza, że chrześcijaństwo nie może ograniczać się do wpisu w księdze metrykalnej. – Cieszy, że chrześcijanie chcą uczestniczyć w życiu Kościoła. Nie możemy być nimi tylko z nazwy. Musimy dawać konkretny wyraz naszej wierze – mówi kapłan. – Jestem przede wszystkim bardzo wzruszony. Kilka razy nawet musiałem powstrzymywać łzy. Nie spodziewałem się, że przyjdzie tylu ludzi. Cieszę się, że pogoda dopisała i że udało się nam dopiąć wszystko finansowo – podkreśla K. Gatz. – Mówiłem przed koncertem, że tu gwiazdą ma być tylko Jezus. I tak jest. Nawet ks. Jan Kaczkowski, który – jako gość specjalny – zrobił kapitalną robotę, dając świadectwo, taką gwiazdą tu nie jest. Tu nie ma atmosfery koncertu. To atmosfera spotkania modlitewnego – podkreśla.
– Na koncert zabrała mnie moja córka – mówi czterdziestokilkuletnia Grażyna. – Bardzo mi się tutaj podoba. Wcześniej nie raz byłam na modlitwie uwielbienia. Ale dzisiaj mam w sobie mocne pragnienie, by w podobnych spotkaniach organizowanych w okolicy uczestniczyć. Już prosiłam moją córkę, żeby za każdym razem zabierała mnie ze sobą.
– O koncercie dowiedziałam się z artykułu w „Gościu Niedzielnym”. Jestem z Gdyni, więc musiałam kawałek podjechać. To, co mnie zaskoczyło, to atmosfera towarzysząca temu spotkaniu. Mimo pełnej swobody, jej klimat jest modlitewny – mówi Anna, która niedawno skończyła studia. – Myślę, że jest tu sporo ludzi z różnych wspólnot. Wcześniej zastanawiałam się, czy nie poszukać sobie jakiejś grupy. Dzisiaj ta myśl wróciła. I pewnie tak się stanie.