Polska Agencja Kosmiczna powinna być instytucją niezależną, daleką od politycznych układów, zarządzaną przez fachowców, a nie ludzi z partyjnego rozdania.
W Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym została otwarta siedziba Polskiej Agencji Kosmicznej. To dobra wiadomość zarówno dla Polski, jak i regionu. Agencja ma koordynować działania sektora kosmicznego, które dziś są rozproszone między różne instytucje i resorty. Dzięki niej polskim firmom ma być łatwiej zdobywać pieniądze z Europejskiej Agencji Kosmicznej. Lepsza ma być też współpraca nauki z biznesem w tej branży.
POLSA wspierać będzie także trwające od kilku lat prace nad projektami na Pomorzu. Wśród nich jest m.in. budowa teleskopu w Borach Tucholskich, która pochłonie od 350 do 400 mln zł. Instalacja powstaje siłami dziewięciu ośrodków naukowych i uczelni technicznych w Polsce, w tym Politechniki Gdańskiej.
To piękne plany i ważne zapewnienia. Pytanie tylko, czy zostaną one zrealizowane? By tak się stało, POLSA musi być instytucją niezależną, daleką od politycznych układów, zarządzaną przez fachowców, a nie ludzi z partyjnego rozdania.
Moje wątpliwości, czy tak rzeczywiście będzie, budzi ustawowy zapis (ustawa z 26 września 2014 r.) mówiący o trybie powoływania prezesa agencji przez premiera "po zasięgnięciu opinii Rady Agencji, ministra właściwego do spraw gospodarki, Ministra Obrony Narodowej oraz ministra właściwego do spraw nauki". Problem w tym, że w skład Rady Agencji (kadencja 5-letnia) wchodzą m.in. przedstawiciele... administracji rządowej. Prezes Rady Ministrów może powoływać także wiceprezesa do spraw nauki i wiceprezesa do spraw obronnych POLSY.
Zachodzi więc obawa, że obecne regulacje prawne dają możliwość mianowania na te lukratywne stanowiska ludzi z nomenklatury partyjnej. Przy wyborze mogą decydować nie kompetencje i umiejętności, ale raczej kryteria urzędniczo-polityczne i to, jak blisko premiera znajduje się dana osoba.
Pierwsze kontrowersje wzbudził wybór dyrektora biura organizacyjnego POLSY. Została nim Katarzyna Tylingo-Chmielewska z Gdańska, która wcześniej zajmowała się... sprzedażą samochodów.
31 marca Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zamieściła ogłoszenie o naborze na stanowisko, dając czas na zgłoszenia kandydatów do 3 kwietnia. Tak krótki termin składania ofert prawdopodobnie wykluczył większą konkurencję. Choć liczba wejść na stronę z ogłoszeniem wynosiła kilka tysięcy, do konkursu zgłosiło się zaledwie... dwóch kandydatów.
Najprawdopodobniej byłoby ich więcej, ponieważ wymogi nie były wysokie. Kandydat musiał m.in. umieć zarządzać zespołem oraz działać w stresie. Nawet najmniejsza jednostka organizacyjna gminy stawia bardziej restrykcyjne warunki, zatrudniając pracowników.
"Nie jestem członkiem żadnej partii politycznej. Nie znałam się wcześniej z szefem agencji. Przyjęto mnie do pracy, bo spełniałam wymogi stawiane w ogłoszeniu" - wyjaśniała Katarzyna Tylingo-Chmielewska. Niesmak jednak pozostał.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że tak ważna i potrzebna instytucja, jaką jest Polska Agencja Kosmiczna, nie stanie się przed jesiennymi wyborami spokojną i cichą przystanią dla zasłużonych działaczy obozu rządzącego.