Sportowe zderzenie dywizji pancernej ze szczepem zuchów

Z dr. Karolem Nawrockim, naczelnikiem OBEP IPN w Gdańsku, o politycznych kulisach piłkarskiego spotkania Lechia Gdańsk-Juventus Turyn z 1983 roku, papierosach, które uratowały mecz, i piłkarzach na audiencji u Jana Pawła II rozmawia Jan Hlebowicz.

Jan Hlebowicz: Starcie Lechii Gdańsk z Juventusem Turyn z 1983 roku przeszło do legendy. Było to bowiem nie tylko wydarzenie sportowe, ale i polityczne...

Karol Nawrocki: W zdominowanej przez PZPR Polsce nie było właściwie wydarzeń "niepolitycznych". Komuniści mieli ambicje uczestniczyć w każdym przejawie życia społecznego, co więcej wiele z nich - w tym sport i piłkę nożną szczególnie - pragnęli wykorzystywać do propagandy. To nie udało się 28 września 1983 r. na stadionie przy ul. Traugutta w Gdańsku, kiedy mecz Lechia-Juventus (2-3) przeistoczył się w solidarnościową manifestację. Było to o tyle ważne, że opozycyjne nastroje we wrześniu 1983 r. były fatalne: zmęczenie społeczeństwa, brak porozumienia w podziemiu, nieudane manifestacje z 31 sierpnia 1983 r. (rocznica podpisania Porozumień), emisja programu "Pieniądze" (27 września 1983 r., kompromitująca rozmowa Wałęsy z bratem Stanisławem w Arłamowie). To, co wydarzyło się na meczu, stało się natomiast największą pokojową manifestacją solidarnościową w Polsce po 13 grudnia 1981 r.
 
Meczowi charakter polityczny nadało pojawienie się na trybunach Lecha Wałęsy i skandowanie przez kibiców: "Solidarność!".

Tak, przygotowali to byli działacze Ruchu Młodej Polski (RMP), wśród nich bracia Rybiccy, Andrzej Kowalczys, Piotr Adamowicz i jeszcze kilka osób. O pojawieniu się na meczu Wałęsy wiedziała SB, ale nie reagowali, twardo trzymając się zasady, że Wałęsa to "osoba prywatna". Manifestację na trybunach wywołał ruch zagranicznych telewizji w kierunku trybuny, gdzie siedział Wałęsa. Potem kilka osób zaczęło brać autografy, następnie - w przerwie meczu i do 6 minuty drugiej połowy - rozpoczęła się fala wielotysięcznych okrzyków ku chwale "Solidarności".
 
Po latach mówi się, że do meczu miało w ogóle nie dojść. Podobno spotkanie uratowały... papierosy. Co to za historia?

"Pospolite ruszenie" na stadionie, który musiał być w szybkim tempie dopasowany do wymogów europejskich pucharów spowodowało pewne szczeliny i przesunięcia w ogrodzeniu boiska. Obserwator UEFA nie zgadzał się na taką lukę w płocie. Dyrektor Zbigniew Golemski załatwił w związku tym banery Marlboro i przykrył dziurę. Po meczu przysporzyło to pewnych problemów, bowiem państwowe przedsiębiorstwo mające monopol na promowanie tej marki domagało się od Lechii pieniędzy. Sceny jak z filmów Stanisława Barei, których wokół meczu było o wiele więcej...
 
To był wyjątkowy mecz także z innego, czysto sportowego powodu. III-ligowiec, jakim była wówczas Lechia, zmierzył się ze światowej sławy gigantem. Jak do tego doszło?

Sportowo Juventus był najlepszą drużyną w Europie. Wprawdzie przegrał rok wcześnie finał Pucharu Mistrzów (ówczesna Liga Mistrzów), ale jego skład to była prawdziwa elita - 6 mistrzów świata Włochów, Michael Platini, no i Zbigniew Boniek. Same gwiazdy. Lechia natomiast była beniaminkiem w polskiej... II lidze (awansowała z trzeciej), który bardzo nieoczekiwanie zdobył Puchar Polski. Średnia wieku w Lechii wynosiła niespełna ponad 20 lat, w pierwszym składzie grało np. dwóch 18-latków. To było sportowe zderzenie dywizji pancernej ze szczepem zuchów. I pierwszy mecz, w Turynie, wprawdzie skończył się 0-7, natomiast drugi to już piękna walka gdańszczan do końca i minimalne zwycięstwo Juve 3-2.
 
W Turynie gdańszczanie przegrali zdecydowanie, jednak - jak podkreślają - po latach nie wynik był ważny, ale spotkanie z Janem Pawłem II...

Niesamowita sprawa - do niedawna trzecioligowi piłkarze zostali zaproszeni na audiencję. A to zasługa Johnnego Rivera, czyli Janusza Strzeleckiego. W skrócie powiem, że był to sportowy menedżer z bardzo ciekawym życiorysem, w którym był i scenopisarzem, wyznawcą islamu, bezpaństwowcem, menedżerem Bońka (podobno), kontaktem informacyjnym Departamentu I MSW o pseudonimie "Impressor", no i promotorem Lechii w 1983 r. Z racji rozpracowywania środowiska papieża Jana Pawła II River znał księdza Przydatka i tą drogą załatwił Lechii audiencję. Co warto podkreślić, w drodze na audiencję piłkarze i trenerzy Lechii musieli pokonać opór opiekuna z PZPR - Józefa Łacmańskiego. Przekonywał on, że nie było mowy o Mszy św. przed audiencją, więc nie ma potrzeby spowiedzi. Duch Święty dał jednak siłę trenerowi Jastrzębowskiemu, który zadecydował, że wszyscy mogą się wyspowiadać w pokoju kapitana Lecha Kulwickiego. Tak też się stało i była Msza św. z Komunią, a potem spotkanie z papieżem. Na pamiątkę ekipa Lechii dostała od ojca świętego różańce, co z dumą podkreślają do dziś.

Lechia Gdańsk z Juventusem Turyn po 32 latach przerwy zagra dzisiaj na PGE Arenie (więcej na ten temat TUTAJ). Jaki wynik Pan przewiduje?

Wygra Lechia Gdańsk. 3-2 dla biało-zielonych!

Dr Karol Nawrocki jest współautorem książki "Lechia-Juventus. Więcej niż mecz". Więcej ciekawych informacji dotyczących legendarnego spotkania można znaleźć w publikacji.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..