- Niech Gdańsk będzie dumny, że miał taką obywatelkę. Niech pamiętają o niej pokolenia - mówił podczas uroczystości odsłonięcia i poświęcenia pomnika abp Sławoj Leszek Głódź.
Nie została boginią salonów
- Ceniliśmy ją za odwagę i prawość. Obrona praw robotniczych i ludzkich była ideą przewodnią jej życia - podkreślał Czesław Nowak, przewodniczący Stowarzyszenia „Godność”, które było inicjatorem powstania pomnika. - Pięć lat temu po jej tragicznej śmierci pod Smoleńskiem, jako byli działacze Solidarności i byli więźniowie polityczni uznaliśmy, że na placu, w pobliżu domu, w którym mieszkała powinien stanąć jej pomnik. W czerwcu ubiegłego roku zgłosiliśmy ten pomysł panu prezydentowi miasta - relacjonował historię powstania pomnika.
Przemawiający podkreślali, że upamiętnienie Anny Walentynowicz jest wydarzeniem, które może być uznane za znak zmian zachodzących w Polsce. - Od 1989 roku Anna Walentynowicz była otoczona murem ślepoty kamer i niemoty dziennikarzy. „Coś” powodowało, że ślepły kamery, a dziennikarzom łamały się pióra. Nad tym „czymś” święcimy dzisiaj wielkie zwycięstwo. Pierwsze takie zwycięstwo zapewnił prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński przyznając Annie najwyższe odznaczenie - mówił Andrzej Gwiazda. - To „coś”, co powodowało zmowę milczenia dalej kryje się po kątach, stoi za naszymi plecami. Minęło pięć lat od bohaterskiej śmierci Anny Walentynowicz. Bohaterem jest każdy, kto walczy o ojczyznę i ginie na posterunku. Anna Walentynowicz poległa na posterunku - dodał.
- Zrezygnowała z tego, by być boginią salonów. To kwintesencja jej postawy po roku 1989. Mogła skorzystać z tego, z czego skorzystało wielu. Mogła mieć wspaniały dom i sesje zdjęciowe w kolorowych gazetach, być częścią mainstreamu salonu III RP - zaznaczał Sławomir Cenckiewicz, historyk, autor biografii Anny Solidarność. - I to spowodowało, że ściągnęła na siebie w okresie 25 lat niezwykłą nienawiść. Nie stawiając znaku równości pomiędzy PRL-em a III RP, ta postawa wobec niej była kontynuowana po roku 1989. Dlatego, że ona była wierna sierpniowi 1980 i idei Solidarności, która się wówczas narodziła. To była cena, którą przez całe swoje życie płaciła. Pamiętacie państwo te wszystkie straszne słowa: „ostatni Mohikanin nienawiści”, „zrobiła więcej szkód niż Służba Bezpieczeństwa” - przypominał Cenckiewicz.
Co z Polską o której marzyła?
W przemówieniach znalazły się też wątki, które podkreślały, że 21 żądań strajkowych roku ’80 w praktyce nie zostało zrealizowanych. Mówił o tym min. Andrzej Gwiazda.
- Droga ku wolności i sprawiedliwości społecznej nie była usłana różami, ale cierpieniem, bólem i śmiercią robotników. Na sztandarach nie mieli postulatów ustrojowych, ale pracownicze - zaznaczał Piotr Duda. - Te postulaty są wciąż do zrealizowania. Dzisiaj największym podziękowaniem Annie Walentynowicz przez NSZZ Solidarność będzie dokończenie realizacji tych pracowniczych żądań - podkreślał.
- Pamięć o niej zostanie na zawsze w naszych sercach i umysłach. Jesteśmy to winni jej i sobie samym. Bo teraz to na nas ciąży zaszczytny obowiązek kontynuacji jej dzieła. Od Pani Ani otrzymaliśmy lekcję z wyznaczonym dla nas zadaniem. Lekcję zaangażowanego patriotyzmu i pracy dla Polski. Wytrwałej, wbrew wszelkim przeciwnościom - pisał w odczytanym przez Antoniego Macierewicza liście Jarosław Kaczyński.
- Byłaś tą, która potrafiła oddzielić prawdę od kłamstwa, uczciwość od fałszu, niepodległość od klęczenia na kolanach i przypodobywaniu się silniejszym i większym. To Anna Solidarność utworzyła tę wielką falę życia, która nas wszystkich porwała wtedy w sierpniu 1980 roku. Ale jej śmierć jest nie mniej istotna dla Polski i Polaków niż jej życie. Jej śmierć, których wszystkich okoliczności do dzisiaj nie znamy, czekamy, że zostanie wyjaśniona. W jej śmierci znajduje się także tajemnica losów Polski. Aniu przyrzekamy, iż prawda zostanie wyjaśniona - mówił Antoni Macierewicz.
- Ten pomnik wiele mówi. Sylwetka Pani Ani, zafrasowana, myśląca… Pewnie o tym, co zrobimy z Polską… To miejsce zasługiwało na to, by Pani Ania taka zamyślona patrzyła na swój Gdańsk, na nas, na Polskę… Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co z jej dziedzictwem, co z Polską, o której marzyła, zrobimy. Z tym pytaniem chciałem Państwa pozostawić - zakończył swoje słowo Sławomir Cenckiewicz.
Uroczystość zakończyła się występem Jana Kołakowskiego, który przy akompaniamencie gitary odśpiewał trzy piosenki Jacka Kaczmarskiego, w tym Hymn Solidarności.