Wypowiedzi wyśmiewające powstawanie pomników dedykowanych wielkim narodowym bohaterom nie tylko ujawniają brak zrozumienia szacunku dla historii. Są szkodliwe, bo uderzają w polską rację stanu.
Walentynowicz, "Inka", Kukliński - to tylko trzy z osób, które w ostatnim czasie zostały uhonorowane w Trójmieście pomnikami. Każdej z tych inicjatyw towarzyszyły fale pełnych szyderstwa wypowiedzi na internetowych forach. A stwierdzenia, że pieniądze na powstanie monumentów można by z powodzeniem wydać na cele społeczne, choć niezwykle chwytliwe, mają w sobie coś z bezwzględnej dyktatury poprawności politycznej. Bo niby dlaczego jakiś Jan Kowalski miałby decydować o tym, na co swoje prywatne pieniądze mają przeznaczyć np. biznesmeni Andrzej Boczek czy Roman Rojek? Albo na jaki cel mają zbierać pieniądze członkowie Stowarzyszenia "Godność" lub osoby zrzeszone w komitecie budowy pomnika "Inki"?
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autorzy takich komentarzy nie tylko niczego nie rozumieją z dziedzictwa narodu, do którego chcą się zaliczać. Jest w nich nie tylko krótkowzroczność, właściwa zwolennikom posiadania "ciepłej wody w kranie". Te wypowiedzi są szkodliwe. W ich istocie zawarta jest bowiem prezentacja swoistej hierarchii wartości. Stawiają doraźny zysk ponad długofalowym działaniem, mającym budzić nie tylko szacunek dla bohaterów, ale przede wszystkim stwarzać podwaliny dla formowania społeczeństwa. Ono potrzebuje wartości, aby mogło działać na rzecz ojczyzny i pomnożenia jej dobrobytu. Bez jasnej narodowej idei budowanie przyszłości sprowadza się jedynie do troski o pomnażanie kwot na prywatnych bankowych rachunkach. Jeżeli człowiek uznaje taki właśnie egoizm za podstawową motywację, staje się wówczas niezdolny do ponoszenia jakichkolwiek ofiar na rzecz dobra wspólnego. Nie broni zatem ani wartości, ani korzeni, ani swojego sposobu życia. To wynik prostej kalkulacji. Człowiek pozbawiony wiary, pozbawiony patriotyzmu i wyższych wartości staje się egoistą. A egoista nigdy nie będzie gotów na to, by poświęcić w obronie drugich cokolwiek ponad kilka procent ze stanu swego posiadania. Dokładnie taki sposób myślenia i funkcjonowania leży u przyczyn bezradności Europy Zachodniej wobec zagrożeń, jakie napotyka ona na swojej drodze.
Bezkompromisowa walka Anny Walentynowicz o sprawiedliwość społeczną, wierność Polsce, która zaprowadziła Danutę Siedzikównę przed pluton egzekucyjny, czy mądra ofiara, którą ze swojego życia złożył płk. Ryszard Kukliński... To one właśnie ocaliły naród przed walcem - zdawałoby się - wszechwładnego systemu. Dzisiaj są najlepszą lekcją dla młodych pokoleń, pokazującą, że heroizm podjęty dla dobra wspólnego ma sens. A lekcji tej na pieniądze przeliczyć się nie da.