- "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" to nie tylko festiwal filmowy. To konferencje, książki, panele, spotkania z ludźmi. Stanowi on coś w rodzaju forum dyskusyjnego, forum wymiany myśli, wspomnień i idei - mówił 24 września, podczas konferencji prasowej, prowadzący spotkanie Krzysztof Ziemiec.
Z niezwykle bogatą ofertą kulturalną muszą zmierzyć się uczestnicy VII już edycji festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”, który w czwartek rozpoczął się w Gdyńskim Centrum Filmowym. W pokazach konkursowych oraz towarzyszących im prezentacjach w ramach cyklu „Panorama” do soboty wyświetlonych zostanie 45 obrazów.
Festiwalowy zawrót głowy
Odbywające się równolegle w trzech salach kinowych centrum seanse przeplatane są prezentacjami słuchowisk startujących w konkursie na najlepszy dokument radiowy, panelami dyskusyjnymi oraz spotkaniami z autorami i bohaterami reportaży i autorami książek. Sprzyjają temu warunki, jakie stwarza nowy obiekt, do którego w tym roku przeniosły się festiwalowe imprezy. Część spotkań odbywa się także w tzw. Forum Studenckim, tuż obok kina "Warszawa", oraz na pobliskim pl. Grunwaldzkim, gdzie odbywa się plenerowa część wydarzenia.
Imprezie towarzyszą także konkurs „Młodzi dla Historii”, warsztaty filmowe dla młodzieży oraz wystawy i prezentacje plastyczne. Nowością jest konkurs „Stylizacje Modowe”, łączący współczesność ze stylem panien wyklętych. Każdy z gości może także opowiedzieć historię swoich przodków w ramach przedsięwzięcia „Hyde Park”.
- Tak bogatej oferty programowej nie ma chyba żaden festiwal w Polsce - mówił podczas gali otwarcia K. Ziemiec. - Twórcy festiwalu konsekwentnie kładą nacisk na ludzi i ich historię. Najważniejsi nie są artyści, których nagradzamy, ale bohaterowie II wojny światowej, powojennego podziemia niepodległościowego, jak również ludzie szeroko pojętego okresu „Solidarności” - wtórowała mu Maja Barełkowska.
W dobrym towarzystwie
Pokazy filmowe w ramach festiwalu rozpoczęły się w czwartek już o godz. 10. Jednym ważniejszych wydarzeń pierwszego dnia imprezy była jednak konferencja prasowa, która zgromadziła znamienitych gości. - To dla mnie ogromny zaszczyt być tutaj z wami. Temat żołnierzy wyklętych, jak również II wojny światowej jest dla mnie bardzo ważny. Od trzech lat jeżdżę po Polsce, odwiedzam szkoły i kultywuję pamięć o ojcu, jego żołnierzach i polskich bohaterach. Uważam, że bez historii nie ma przyszłości. Cieszę się, że wzrasta nią zainteresowanie wśród ludzi w Polsce - mówiła Anna Maria Anders, córka gen. Władysława Andersa.
Konferencja prasowa na rozpoczęcie festiwalu ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Jestem bardzo zadowolony z tego, że znalazłem się w Polsce, do której od pewnego czasu przyjeżdżam, ale jeszcze bardziej cieszę się z tego, że znalazłem się tu w dobrym towarzystwie - mówił Piotr Witt, dziennikarz, juror konkursu na dokument radiowy. Przedstawiciele starszego pokolenia mogli przypomnieć sobie jego głos, znany z audycji Radia Wolna Europa.
- Byłem zaproszony tutaj jako dziennikarz radiowy. Ale, jak bardzo wielu z was, jestem tu jako członek rodziny żołnierzy wyklętych - zaznaczył P. Witt. Dziennikarz krytycznie wypowiedział się o dotychczasowych przemianach, jakie dokonały się w Polsce na przestrzeni ostatnich 25 lat. - Zobaczyłem, że to, co się nazywa przemianą władzy w Polsce, ogranicza się jedynie do przemiany biologicznej. Urzędy i władzę obejmują już nie funkcjonariusze bezpieczeństwa publicznego, którzy przeszli na emeryturę, ale ich dzieci i najbliżsi kuzyni. To na emigracji był moment niezwykle bolesny - mówił. - Dzisiaj patrzę na salę i widzę tu ludzi wiekowych i doświadczonych oraz bardzo młodych. Nie ma nic wspanialszego. Myślę, że jesteśmy dzisiaj w Polsce w przeddzień prawdziwych przemian - dodał P. Witt. Sala odpowiedziała na te słowa gromkimi oklaskami.
W konferencji uczestniczyli także Marcin Kwaśny, odtwórca roli rotmistrza we wchodzącym właśnie na ekrany filmie „Pilecki”, oraz Katy Carr, zafascynowana historią żołnierzy wyklętych brytyjska piosenkarka o polskich korzeniach.
- Jestem w Polsce pierwszy dzień. Czuję, że jeszcze raz przyjechałam do domu. Kazimierz Piechowski, uciekinier z Oświęcimia, on wstrzyknął mi to patriotyczne odczuwanie. Jest wielką inspiracją. Dostałam w tym roku polski paszport. Jestem Polką. Dziękuję Bogu, że mam polski kraj - mówiła z wyraźnym angielskim akcentem K. Carr.
- Integrujemy różne środowiska artystów, które opowiadają polską historię - podkreślał Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor festiwalu. - Ten festiwal realizuje grupa ludzi, którzy się doskonale rozumieją. Jest on wysiłkiem wielu osób. Pilnujemy też, żeby nie tylko był słuszny, ale aby był realizowany w pewnej higienie niezależności. Jesteśmy odporni na wpływy, żeby historia, którą opowiadamy, była opowiadana skutecznie. Nie tylko poprawnie, ale także ciekawie - mówił.