- Wizyta symboli Światowych Dni Młodzieży daje osadzonym i pracownikom więzienia możliwość pogłębienia wiary i przybliżenia się Jezusa. Jest też okazją do dzielenia się świadectwem - mówił 3 grudnia ks. Grzegorz Kreft, kapelan gdańskiego więzienia.
Symbole Światowych Dni Młodzieży trafiły dzisiaj w miejsce, które uznać można za zupełnie nietypowe dla modlitwy i refleksji religijnej. Tuż przed godz. 9 kolorowy bus, którym przewożone są krzyż i ikona Matki Bożej, podjechał pod bramę gdańskiego więzienia. Po odbyciu koniecznych procedur został wpuszczony do środka, gdzie oczekiwali go funkcjonariusze Służby Więziennej, którzy symbole ŚDM przenieśli do więziennej kaplicy MB Fatimskiej.
Podczas kilkugodzinnej adoracji, w której wzięli funkcjonariusze i pracownicy więzienia oraz dwie grupy osadzonych - męska i żeńska, znalazły się czas zarówno na wysłuchanie konferencji, jak i okazja do prowadzonej przez kapłanów modlitwy.
Czuwanie przy symbolach ŚDM miało w gdańskim więzieniu charakter ekumeniczny. Oprócz ks. Krzysztofa Nowaka, diecezjalnego koordynatora wydarzenia, i ks. Grzegorza Krefta, katolickiego kapelana placówki, wziął w nim udział ks. Dariusz Jóźwik, posługujący w więzieniu proboszcz prawosławnej parafii św. Mikołaja.
- W tym miejscu otaczamy modlitwą funkcjonariuszy, kapelanów i siostry zakonne, które prowadzą tutaj posługę. Tych, którzy niosą pomoc w rozpoczęciu nowego życia osadzonym, i tych, którzy czekają na wyrok - mówił ks. Nowak. - Prosimy Cię, Panie, by ten czas był czasem wielkiego pokoju, pogodzenia się z Bogiem, miłosierdzia i zrozumienia tego, że Bóg nigdy nie działa przeciwko człowiekowi i jego wolności. Zawsze otwiera drzwi, które prowadzą do nowego i pełnego życia - modlił się kapłan.
Katechezę mówiącą o grzechu pierworodnym i miłości Boga, który nigdy nie rezygnuje z miłości do człowieka, wygłosił ks. Jóźwik. - Boimy się świętości, bo zapomnieliśmy, że w naszym życiu obecny ma być krzyż. Zapomnieliśmy, dlaczego nazywamy się chrześcijanami. Chrześcijanie to ludzie, którzy zostali obleczeni w Chrystusa. To On jest naszym lekarzem - podkreślał prawosławny duchowny.
- Nawet będąc w odosobnieniu, człowiek pozostaje wolny. Ma możliwość przyjąć słowa kapłana albo je odrzucić. Przychodzimy do nich kierowani słowami Jezusa: "Byłem w więzieniu, a odwiedziliście mnie". Ale po to, by już więcej tutaj nie wrócili - mówił już po spotkaniu ks. Jóźwik.
- Osadzeni także mają swoje potrzeby religijne. Większość z nich do kaplicy przychodzi z potrzeby serca - ocenia ks. Kreft. - Czasem także z ciekawości, która później bywa początkiem rodzenia się w nich wiary i otwarcia na Pana Boga. W wielu więźniach spotykam prawdziwą szczerość. Warto inwestować w ludzi. Co prawda, nie zawsze od razu widać owoce tego nawrócenia, ale osobiście doświadczam tu, że ludzie naprawdę się zmieniają.