Radni PO zaproponowali nadanie kolejnego tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska. Zgłoszonym kandydatem jest Andrzej Wajda, znany polski reżyser. Kilka godzin po ogłoszeniu tej propozycji w lokalnych i ogólnopolskich mediach, a także portalach społecznościowych rozgorzał burzliwy spór.
Spór dzieli (jak to w ostatnich czasach bywa najczęściej) biorących w nim udział na dwa zantagonizowane obozy zadeklarowanych przeciwników i zwolenników honorowania słynnego reżysera. Daleki jestem od bronienia pełnych nienawiści komentarzy oraz nieznoszących sprzeciwu mów pochwalnych. Uważam jednak, że debata na ten temat jest potrzebna.
Rzeczywiście Gdańsk kilkakrotnie stawał się bohaterem filmów Andrzeja Wajdy, co było równoznaczne z promocją miasta nie tylko w Polsce, ale także w Europie i Stanach Zjednoczonych. To niewątpliwie powód do radości. Pytanie jednak, czy ten fakt wystarczy, by znanemu reżyserowi przyznawać honorowe obywatelstwo?
Wajda to postać niejednoznaczna. Ocena jego postawy życiowej i twórczości nie powinna być więc zero-jedynkowa. To z jednej strony twórca wybitnych filmów, takich jak "Ziemia Obiecana", "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza" i genialnego "Dantona". Z drugiej - jak się wydaje - konformista, który zaprzągł swój niewątpliwie duży reżyserski talent do doraźnych potrzeb propagandowych, realizując filmy zgodne z oczekiwaniami partyjnych dygnitarzy. Mam tu na myśli przede wszystkim takie obrazy, jak "Pokolenie", "Lotna", a nawet - w moim przekonaniu - wpisujący się w PRL-owską narrację o powstaniu warszawskim "Kanał".
Wajda to nie tylko twórca filmowy, ale także człowiek, który niejednokrotnie zabierał głos w sporach politycznych, zazwyczaj jednoznaczne opowiadając się po jednej ze stron. Otwarcie popierał w wyborach Platformę Obywatelską. Był pierwszym, który publicznie sprzeciwił się pochówkowi Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, a po wygranych wyborach prezydenckich przez Bronisława Komorowskiego oświadczył w jednej z zagranicznych gazet: "Jestem szczęśliwy, ale Kaczyński pozostaje niebezpieczny".
Honorowe obywatelstwo dla Wajdy można więc odczytywać nie tylko jako docenienie jego dorobku artystycznego, ale także jego politycznego zaangażowania.
Procesowi nadawania honorowego obywatelstwa Wajdzie powinna towarzyszyć merytoryczna wymiana myśli. Nie ma nic gorszego niż kreowanie osób publicznych na "świętych za życia". Zamyka to jakąkolwiek dyskusję, a konstruktywna krytyka postaw, wyborów, a nawet twórczości spotyka się zazwyczaj z dyskredytacją i argumentami ad personam. Mam nadzieję, że podczas najbliższej sesji Rady Miasta, na której nastąpi głosowanie nad propozycją uhonorowania reżysera, będzie inaczej.