O co chodzi Lechowi Wałęsie?

Były prezydent, noblista, Lech Wałęsa zrezygnował z debaty na temat tzw. sprawy Bolka, którą... sam zaproponował. Dodatkowo w knajackim stylu zaatakował Instytut Pamięci Narodowej, oskarżając instytucję o manipulację i kłamstwo. O co tak naprawdę mu chodzi?

Dla porządku przypomnijmy podstawowe fakty. Były prezydent na początku stycznia poprosił gdański IPN o zorganizowanie debaty dotyczącej tzw. sprawy Bolka, czyli zarzucanej Wałęsie współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Sam Lech Wałęsa sugerował, że chce zmierzyć się ze swoimi oponentami (więcej TUTAJ).

Były prezydent zapowiedział, że ujawni nowe informacje mające świadczyć o tym, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem. Odgrażał się przy tym, że nie potrzebuje żadnych sojuszników ani czasu na przygotowanie, bo ma "wszelkie możliwe argumenty".

IPN na prośbę debaty przystał. Wyznaczył datę (16 marca) oraz zasady spotkania. Rozszerzył także formułę dyskusji, zapraszając osoby, które trudno uznać za "wrogów" byłego prezydenta tj. dr. Andrzeja Drzycimskiego oraz dr hab. Jana Skórzyńskiego. Lech Wałęsa termin i formę spotkania zaaprobował.

Niespodziewanie pierwszego dnia lutego byłemu prezydentowi przypomniało się, że w wyznaczonym na debatę terminie, ma zaplanowany wyjazd do... Chile. Na antenie Radia Gdańsk zapewniał jednak, że wyjaśnienie własnej przeszłości jest dla niego najważniejsze i w spotkaniu tak czy inaczej weźmie udział.

Dwa dni wystarczyły, by Lech Wałęsa zmienił zdanie o 180 stopni. Na portalach społecznościowych zamieścił swoje oświadczenie (TUTAJ). Z niechlujnej wypowiedzi noblisty niewiele jednak wynika. W knajackim stylu Wałęsa oskarża IPN o manipulację i kłamstwo oraz zapowiada pozwanie instytucji do sądu. Trudno, pełne błędów stylistycznych, pisane jakby "na kolanie" oświadczenie byłego prezydenta traktować poważnie.

Wałęsa właściwie nie wyjaśnia dlaczego rezygnuje z debaty, którą sam zaproponował. Czy byłemu prezydentowi nie podobają się zasady spotkania, na które sam przecież przystał? A może zaproszeni goście rekomendowani osobiście przez noblistę? A co z buńczucznymi zapowiedziami rozprawienia się raz na zawsze z zarzutami o agenturalną przeszłość i ujawnienia nowych faktów w tej sprawie? Z jakich powodów, w ciągu zaledwie dwóch dni Lech Wałęsa tak radykalnie zmienił swoje stanowisko? Próżno szukać merytorycznej argumentacji w oświadczeniu byłego prezydenta.

O co więc tak naprawdę chodzi liderowi "Solidarności"? Możliwe, że powód jest bardziej prozaiczny niż nam się wydaje. Były prezydent rezygnuje z debaty, ponieważ zwyczajnie nie jest w stanie lub nie chce przełożyć swojej podróży do Chile.

A może Lechowi Wałęsie chodzi jedynie o zwrócenie na siebie uwagi mediów? Nie od dziś przecież wiadomo, że były prezydent w otoczeniu mikrofonów i kamer czuje się jak ryba w wodzie.  

Czy Lech Wałęsa zrozumiał, że zaproponowana przez niego samego debata, nie tylko nie oczyści go z zarzutu o współpracę z bezpieką, ale pogrąży jeszcze bardziej?

Możliwe też, że Wałęsa od samego początku nie miał zamiaru brać udziału w spotkaniu z historykami i dziennikarzami, a sama idea zorganizowania debaty w takiej formie, posłużyła mu jedynie za pretekst do frontalnego ataku na IPN oraz podważenia wiarygodności instytucji i kompetencji pracujących w niej historyków?

Trudno znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania w dzisiejszym oświadczeniu Lecha Wałęsy. Jedno jednak nie ulega wątpliwości. Styl w jakim były prezydent odwołał zaplanowaną na marzec debatę, z pewnością nie przystoi, liderowi "Solidarności", byłemu prezydentowi i nobliście.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..