Historia ikon sięga czasów Bizancjum. – Dlatego są dziedzictwem chrześcijaństwa. Człowiek od zawsze szukał sposobu, aby przedstawić swoją wiarę, a sztuka przyszła mu z pomocą. Można w niej bowiem zawrzeć pewne symbole, które Biblia przekazuje słowem, a my na ikonie możemy to przedstawić jako obraz – podkreśla Ewa Sielicka, ikonopisarka.
Zanim panią Ewę ikony wciągnęły na dobre, była kobietą sukcesu, PR-owcem. Pracowała dla dużej amerykańskiej korporacji. – Na polu zawodowym odniosłam wiele sukcesów. Tworzyłam kampanie, zakładałam fundacje, realizowałam się. To, co się obecnie dzieje w moim życiu, nazywam skutkiem rozpoznania darów otrzymanych od Boga – daru pisania ikon i daru słowa Bożego – mówi.
Przyznaje, że pracy w firmie i ikonopisarstwa na dłuższą metę nie dało się pogodzić. Postanowiła przerwać karierę zawodową, zamknąć za sobą korporacyjne drzwi i otworzyć się całkowicie na działanie Boga, który nie kazał na siebie długo czekać. – Zgłosiła się do mnie dyrektor Szkoły Podstawowej „Lokomotywa” z propozycją, żeby poprowadzić takie eksperymentalne zajęcia, które przybliżałyby uczniom Biblię właśnie poprzez ikony – opowiada pani Ewa.
W sali w której uczy pani Ewa ikony są wszędzie. Te skończone wiszą na korowej tablicy, a dopiero powstające znaleźć można na półkach, bądź pudełkach. – Pisanie jest próbą wprowadzenia skupienia, uwagi i ciszy w życie dziecka. Bo obecnie dzieci żyją w zwariowanym świecie, pełnym nowych bodźców. Przecież żeby uciszyć dziecko, najczęściej trzeba głośniej nastawić telewizor. Rodzice cały czas wynajdują swoim pociechom nowe zajęcia. Obecnie dziecko nie umie pójść i pobawić się kamyczkami na podwórku. A pisanie ikon na tyle absorbuje, że dziecko zaczyna się skupiać i wyciszać – mówi pani Ewa.
Ikona nie powstaje tylko z linii, światła, cienia i koloru. Rzemiosło jest ważne, ale nie ważniejsze niż modlitwa. Dopiero rozmowa z Bogiem umożliwia ikonopisowi skończenie dzieła, które nie będzie „puste”. – Rozpoczynamy modlitwą, czytamy Biblię, następnie modlimy się w trakcie pisania, bo przecież o to chodzi w procesie powstawania ikony – o kontakt z Bogiem żywym. Nie adoruje się kawałka drewna, ale postać kryjącą się za wizerunkiem, dlatego postrzegam ikonę jako drzwi, które otwierają nam drogę do Jezusa właśnie przez modlitwę, kontemplację i wyciszenie – podkreśla ikonopisarka.
Więcej o ikonach pisanych przez dzieci w Sopocie w 15. numerze "Gościa Niedzielnego"