- To była dla mnie wielka łaska. Za taką łaską stoi zaś zawsze ogromna modlitwa. Chciałbym się dowiedzieć, kto mi ją wyprosił. Dzisiaj wiem, że Pan Bóg miał co do mnie szczególne plany - mówił o swoim doświadczeniu śmierci klinicznej Andrzej Duffek, kibic i działacz opozycji z czasów PRL.
Od Eucharystii i pokazu filmu "Siła modlitwy" rozpoczęło się 5 kwietnia w bazylice św. Brygidy spotkanie z A. Duffekiem, który opowiadał o trwającym 50 dni doświadczeniu przebywania na granicy życia i śmierci. Trafił on na oddział intensywnej opieki medycznej w styczniu 2003 roku po wypadku, którego doznał, zjeżdżając na sankach podczas wspólnej zabawy z synem.
- W wyniku wypadku nastąpiły u mnie niezwykle rozległe pęknięcie wątroby i wylew. W sumie w stanie agonalnym byłem przez 50 dni. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to była moja Pięćdziesiątnica - mówił Andrzej Duffek.
Jego przeżycia znacząco różnią się jednak od powszechnie znanych relacji osób, które doświadczyły tzw. śmierci klinicznej. A. Duffek zaświadczał, że oprócz ogarniającego człowieka poczucia pokoju, widoku dziwnego światła czy scen z życia przebiegających przed oczyma, słyszał m.in. modlitwy, które zanosili do Boga jego bliscy. Widział także, w jakich okolicznościach zwracali się oni do Boga. Co więcej, był też świadkiem decyzji, w której jego nieposiadający rodziny brat Tadeusz ofiarował za jego ocalenie własne życie. Podczas trwającego prawie godzinę filmu wielu świadków potwierdza, że po przebudzeniu miał on zaskakującą wiedzę na temat wydarzeń, które dokonały się podczas jego walki o życie. Trzy miesiące po tym, jak A. Duffek opuścił szpital, u jego brata wykryto nowotwór. Tadeusz zmarł dwa lata później.
Pokazowi wzruszającego filmu towarzyszyło głębokie skupienie ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Swoje doświadczenie Andrzej ocenia jako błogosławieństwo, a zarazem wezwanie do świadectwa o miłości Boga. Nie ma wątpliwości, że to, co przeżył, było Bożym działaniem.
- Przyszedł do mnie kiedyś lekarz. Mówił, że doświadczenie, które przeżyłem, jest zupełnie naturalne i wynika wprost ze skomplikowanej reakcji neuronów. Powiedziałem mu, że to niemożliwe, bo akurat w tym czasie badania wykazywały całkowity brak ich aktywności. Chcieli odłączyć mnie wówczas od aparatury - opowiada A. Duffek.
- Na koniec powiedziałem mu po budowlanemu: "Może i ma pan rację, że neurony zadziałały, czyli że młotek uderzył w gwóźdź. Ale nie mówi pan, kto trzymał ten młotek" - dodaje. - Nauka mówi nam o mechanizmie, a nie o sile sprawczej - ocenia.
Na zakończenie uczestnicy spotkania mogli kupić książkę autorstwa A. Duffeka, zatytułowaną "Po drugiej stronie życia", która szczegółowo relacjonuje przeżycia autora.
Organizatorem spotkania było działające przy parafii św. Brygidy Bractwo św. Pawła.