W ramach wspomnień o śp. abp. Tadeuszu Gocłowskim przedstawiamy jego niepublikowaną dotąd opowieść o początkach duszpasterstwa policji. Swoimi wspomnieniami trudnego czasu przemian po 1989 roku arcybiskup senior dzielił się z dziennikarzem "Gościa Gdańskiego" przed rokiem, 5 maja 2015 r., w swoim oliwskim mieszkaniu. Mówił wówczas:
Trzeba tu wrócić do historii pewnego listu. Do roku 1987. W pierwszych miesiącach, gdy przygotowywaliśmy się na przyjazd papieża do Gdańska, zorganizowała się grupa ludzi, inteligencji gdańskiej, która podjęła decyzję, by napisać list do papieża. Pisali w nim różni ludzie. Wręczyliśmy ten list ojcu świętemu rano 12 czerwca 1987 r., a więc w drugim dniu jego wizyty na Wybrzeżu.
W liście była zawarta bardzo dokładna analiza sytuacji społecznej i gospodarczej. Ludzie, którzy go napisali, wykazali się prawdziwą odwagą. List ten nie został upubliczniony. Ale widać w nim było, że już na dwa lata przed rokiem 1989 ci ludzie myśleli, co zrobić, gdy przyjdzie wolność. Co zrobić ze społeczeństwem, które będzie musiało się całkowicie zreformować, nie tylko w sensie politycznym i gospodarczym, ale także w mentalnym.
Środowiskami, które bardzo mocno były infiltrowane przez komunistyczne myślenie, były wojsko i policja. Można było powiedzieć, że to było takie ramię partii. I oto przychodzi 4 czerwca 1989 r., kiedy społeczeństwo podejmuje decyzję o odrzuceniu komunizmu. Dalsze wydarzenia znamy. Komunizm przeszedł nieodwracalnie do przeszłości. Pojawiło się wówczas wiele problemów, np. co zrobić z harcerstwem... Ale to nie było groźne. Natomiast wojsko i milicja to były naprawdę poważne sprawy. Przejście wojska i milicji ku normalności w służbie państwa nie było łatwe.
17 grudnia 1989 r. Pojednanie milicji z narodem. Msza św. w bazylice św. Brygidy Reprodukcja: ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość Trzeba przyznać, że dosyć ważną rolę w Gdańsku odegrał ks. Henryk Jankowski. Był takim niespokojnym duchem. Święta Brygida była środowiskiem wybitnie politycznym nie tylko dzięki ks. Jankowskiemu, ale przede wszystkim dzięki panu Wałęsie, który miał tam swoją oficjalną siedzibę. Spotykał się tam także z gośćmi. Myślę, że to wpłynęło na ks. Henryka, by podjąć działanie, aby wejść od środka do milicji i ewentualnie zbliżyć się do wojska. Milicji w Gdańsku było dość dużo. Wiadomo, milicja gdańska, ZOMO były bardzo wzmocnione. Partia czuwała, żeby byli tu ludzie, którzy tej ideologii będą bronić.
Ale zwróćmy uwagę, że już 20 maja 1990 roku dokonano poświęcenia pierwszej w III RP kaplicy policyjnej pw. MB Częstochowskiej Królowej Polski na terenie policyjnym w Gdańsku-Złotej Karczmie. Ta sprawa łączyła się z ogólnymi działaniami w Rzeczypospolitej. 6 kwietnia 1990 roku polski parlament uchwalił pakiet ustaw policyjnych. W miejsce dawnej Milicji Obywatelskiej utworzono Policję. Bezpośrednio miesiąc po zmianach tych struktur rodzi się kaplica.
Chodziło o wejście do wewnątrz, ale nie w struktury policji. Kościół tym nie jest zainteresowany. Ważne było duchowe dobro ludzi, którzy mieli służyć społeczeństwu już nie jako Milicja Obywatelska, ale jako Policja.
Poświęcenie kaplicy w dawnych koszarach ZOMO odbyło się 20 maja 1990 roku. Na zdjęciu od lewej: ks. Ernest Kleinert, ówczesny oficjał sądu, abp Tadeusz Gocłowski i ks. inf. Stanisław Bogdanowicz Reprodukcja: ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość W tym samym prawie czasie obok policyjnych koszar powstała parafia pw. Rafała Kalinowskiego, a więc człowieka, który wiedział, czym są carat i Rosja. To było symboliczne wezwanie. Wówczas zaczęła się zupełnie normalna duszpasterska praca względem Policji. Było szczęśliwym zbiegiem okoliczności duszpasterskich, że tę funkcję objął właśnie ks. Głodowski. To człowiek niezwykle spokojny, mający wrażliwość na sprawy Kościoła, ale także na sprawy trudnej pracy policyjnej. Z czasem stał się on cichym duszpasterzem środowiska policyjnego.
To, co się stało 4 czerwca, sprawiło, że komuniści byli zdezorientowani. Nie robiliśmy jakichś spektakli obecności Kościoła w Policji. Decyzje podejmowałem suwerennie, starając się, aby nie robić wokół tego jakiegoś szumu. Ks. Henryk pomógł w wyposażeniu kaplicy. Policja udostępniła salę i niewielkie mieszkanie dla kapelana. Przy służbie w prewencji chodzenie do parafii byłoby dla policjantów pewnym utrudnieniem.
Kościół od samego początku dostrzegał konieczność pracy w środowiskach mundurowych. W wojsku przetrwała nawet funkcja kapelana. Ale można powiedzieć, że był to jedynie listek figowy. Po przemianach z ramienia Episkopatu odpowiedzialnym za Policję został bp Duś. Niedługo później powstaje duszpasterstwo wojskowe. Przychodzi abp Sławoj Leszek Głódź. Można powiedzieć, że Kościół w przebudowie tych struktur i objęciu duszpasterstwem osób pracujących w wojsku i Policji nie stracił ani chwili czasu.