- Św. Ojciec Pio przez swoje stygmaty był zjednoczony z Jezusem Chrystusem. To ludzi pociąga, bo przecież każdy z nas niesie swój własny krzyż i potrzebuje siły, by go udźwignąć. Pomocną dłoń wyciąga do nas o. Pio - mówi br. Zdzisław Duma OFMCap.
Tłumy wiernych odwiedziły dziś kościół pw. św. Jakuba w Gdańsku. 14 czerwca po raz pierwszy w historii miasta do świątyni przybyły relikwie św. Ojca Pio.
Do gdańskiego kościoła trafiły osobisty habit o. Pio, który nosił w latach 50., rękawica zakrywająca najmocniej krwawiący stygmat z jego lewej dłoni oraz bandaż, przykrywający ranę serca, przesiąknięty krwią włoskiego stygmatyka.
- Zakrwawiona rękawica i bandaż, to relikwie pierwszego stopnia, najważniejsze. Nie ma innych, gdyż całe ciało, które spoczywa we włoskim San Giovanni Rotondo, nigdy nie było dzielone. Z kolei habit jest relikwią drugiego stopnia, ponieważ duchowny używał go, a przez to był z nim związany - wyjaśnia br. Z. Duma, gwardian i rektor kościoła św. Jakuba. - Relikwie są znakiem obecności świętego wśród nas. Nie modlimy się do relikwii. Modlimy się do Pana Boga przez wstawiennictwo świętych - dodaje duchowny.
Habit, rękawica i bandaż św. o. Pio odwiedziły Gdańsk w Roku Miłosierdzia. - Nie ma w tym przypadku. Prosić o miłosierdzie dla grzeszników, a także w różnych innych potrzebach bliźnich, było chlebem powszednim św. Ojca Pio. Lista spraw i osób, które codziennie polecał dobremu Bogu, wydawała się nie mieć końca. Ich życiowe problemy stawały się intencjami jego modlitw, a troska o ich zbawienie jego powołaniem.
Przez cały dzień w kościele tysiące wiernych modliło się przy relikwiach św. Ojca Pio.
- Przyszłam do kościoła rano, przed pracą. Modliłam się za wstawiennictwem św. Ojca Pio w bardzo ważnej dla mnie intencji. On sam mówił: "Więcej zdziałam, gdy pójdę do nieba, niż tutaj na ziemi". Wierzę, że tak jest - mówi pani Monika.
- Czytałem biografię św. o. Pio i jestem poruszony jego życiem. Tym, jak się modlił, spowiadał, jak heroiczną walkę prowadził z szatanem. Nie mogłem przegapić okazji, by choć na chwilę być blisko rzeczy, które nosił - podkreśla pan Paweł.
Gdańsk jest jednym z kilku miejsc na trasie peregrynacji relikwii, które przybyły do Polski 10 czerwca. Kulminacyjnym momentem była ich obecność w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, gdzie przez całą noc czuwało kilka tysięcy osób. Przez dziesięć dni relikwie nawiedzą dwanaście parafii i klasztorów w całej Polsce. Były już m.in. w Pile i Bydgoszczy, z Gdańska pojadą do Słupska, a następnie do Lublina.
- Peregrynacja ma nam przybliżyć wielkość Bożego Miłosierdzia, którą Ojciec Pio ukazywał swoim duchowym dzieciom, abyśmy doświadczyli jak bardzo jesteśmy kochani przez Serce Jezusa - otwarte dla wszystkich, szczególnie dla ludzi zagubionych i dla grzeszników - mówi o. Roman Rusek OFMCap, krajowy asystent Grup Modlitwy Ojca Pio, który osobiście odebrał relikwie z rąk o. Marciano Guarino OFMCap, przełożonego klasztoru kapucynów w Pietrelcinie.
Ojciec Pio urodził się 25 maja 1887 r. w południowych Włoszech, w miasteczku Pietrelcina. Był jednym z ośmiorga dzieci Peppy i Grazio Forgione, któremu nadano imię Francesco. W 1903 r. przyjął franciszkański habit kapucynów. Cztery lata później złożył wieczyste śluby zakonne.
20 września 1918 r. duchowny otrzymał stygmaty z rąk postaci przypominającej anioła. Stało się to podczas jego modlitwy przed krzyżem umieszczonym na chórze jednego ze kościołów. Stygmaty pojawiły się na rękach, stopach i boku - podobnie jak u ukrzyżowanego Jezusa. Rany pozostawały otwarte i krwawiły przez kolejne 50 lat. Zaczęły się goić dopiero przed jego śmiercią.
Osoby, które żyły blisko o. Pio, twierdzą, że po stygmatyzacji otrzymał wiele darów duchowych. Wśród nich wymieniają dar uleczania chorych, bilokację, lewitację, dar proroctwa, dar czynienia cudów, zdolność do abstynencji od snu i pokarmów, zdolność do czytania w ludzkich sercach, dar mówienia w nieznanych mu językach.
Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 r. Kanonizowano go 16 czerwca 2002 r.