Nowy numer 38/2023 Archiwum

Prezent na miarę koziołków?

Tutaj prawie nic się nie zmieniło od czasu II wojny światowej – ta sama ciasna zabudowa i kocie łby na ulicy. To właśnie Biskupia Górka.

Spacer rozpoczyna się przy pomenonickim kościele, przycupniętym u podnóża Biskupiej Górki. Budowla z charakterystycznym dachem jest widoczna z wiaduktu nad torami kolejowymi w ciągu ul. Armii Krajowej. Już tutaj uczestnicy wędrówek są zaskakiwani informacją dotyczącą Piaskowni, czyli regionu wokół dzisiejszego budynku Dyrekcji Lasów Państwowych.

Zegar stanął

– Pierwotnie ta część miasta była integralnym elementem Biskupiej Górki, oderwanym od niej z związku z wytyczeniem szerokiej arterii drogowej – wyjaśnia Ewa Kowalska z iBedeker.pl, serwisu informacyjnego i turystycznego Trójmiasta.

Dalsza trasa wędrówki wiedzie wzdłuż kanału Raduni oraz przez dawny cmentarz Salwator, na którego części dzisiaj znajduje się... boisko szkolne, poza tym to czekający na zagospodarowanie zielony zakątek. – Na ogrodzeniu wspomnianego boiska wzrok przyciąga niewielka tabliczka nagrobna, poświęcona pochowanej na cmentarzu Clarze Stryowskiej-Baedeker, reformatorce stroju kobiecego i żonie znanego malarza. Czy tabliczka jest oryginalna? Jakim sposobem znalazła się w tym miejscu i kto zapala tu znicze? Aby się tego dowiedzieć, warto zapisać się na spacer – podkreśla pani Ewa. Dalej, wśród opowieści o życiu dawnych mieszkańców Biskupiej Górki, brukowanymi uliczkami otoczonymi wiekowymi kamienicami uczestnicy dochodzą do nasady dawnego schroniska młodzieżowego im. Paula Beneke, uroczyście oddanego do użytkowania hitlerowskiej młodzieży w 1940 roku. – Właśnie na tej wieży znajdował się dawniej zegar, na którego renowację zbierane są pieniądze – wyjaśnia Milena Mieczkowska z Fundacji Gdańsk.

„Prezent dla Gdańska”, bo taką nazwę otrzymała akcja zakładająca publiczną zbiórkę pieniędzy na przywrócenie świetności dawnemu zegarowi, pozwala każdemu mieszkańcowi i miłośnikowi miasta partycypować w dziele odtworzenia zegara. Akcja podzielona została na II etapy. Pierwszy zakłada zebranie kwoty 70 tys. zł, które są niezbędne, aby uruchomić sam zegar. – Pracy będzie wiele, bo mechanizm jest doszczętnie zniszczony. Również cyferblat nie wygląda najlepiej – mówi M. Mieczkowska.

Rewitalizacyjny plan zakłada wykonanie nowego mechanizmu zegarowego, odnowienie cyferblatu, zamontowanie wskazówek, a dla jeszcze lepszego efektu – podświetlenie tarczy. – Chcemy, by zegar był dobrze widoczny i zaczął pełnić reprezentacyjną funkcję, aby stał się kolejną wizytówką Gdańska – dodaje M. Mieczkowska. Jeśli uda się zebrać wymaganą kwotę, zegar powróci na wieżę jeszcze w tym roku. Ale to nie koniec renowacyjnych planów. W drugim etapie potrzebne będzie kolejne 100 tys. zł na przywrócenie dawnych elementów zegara. – Chodzi o dwa okręty – „Piotr z Gdańska” oraz „Św. Tomasz”, które inscenizowały walkę na zegarowej wieży. Tej wojnie towarzyszyły melodie wygrywane na dzwonach. Wierzymy, że można te elementy, czyli modele płynących wokół wieży okrętów oraz carillon, odtworzyć i Gdańsk zyska atrakcję podobną do poznańskich koziołków – podkreśla M. Mieczkowska.

Wielowymiarowa akcja miała zachęcić mieszkańców i miłośników Gdańska do przekazania choć 5 zł na renowację zegara. – Kampania zaczęła się jeszcze w maju. Przez ten cały czas odbywały się loterie, można było licytować przedmioty na Allegro, większy datek dawał możliwość znalezienia się na pamiątkowej tablicy, która będzie umieszczona pod zegarem, albo zapisać się w jego historii poprzez grawer na wskazówkach. Możliwości było naprawdę dużo i odzew był spory, dlatego liczymy, że pierwszy etap zbiórki zamkniemy z kwotą, która umożliwi nam rozpoczęcie remontu – wyjaśnia M. Mieczkowska. Wszelkie prace związane z renowacją mają zostać przeprowadzone w Gdańsku. – To taki lokalny patriotyzm i rozpoczęliśmy już wstępne rozmowy z gdańskimi konstruktorami – dodaje M. Mieczkowska.

Dzielnica z duszą

– Chyba każdy, kto odwiedza to miejsce po raz pierwszy, doświadcza krótkiej podróży w czasie – mówi Jan Daniluk, specjalista Działu Naukowego z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Zegar znajduje się na jednym z najważniejszych, a bez wątpienia najsłynniejszym budynku na Biskupiej Górce. – Pierwotnym przeznaczeniem tego gmachu było schronisko młodzieżowe im. Paula Beneke, najsławniejszego gdańskiego kapra. Gmach zbudowany na wzór zamków zakonu niemieckiego na naszych terenach miał podkreślić niemieckość Gdańska, w którym rządzili miejscowi narodowi socjaliści – wyjaśnia J. Daniluk. Historyk podkreśla, że swego czasu było to największe schronisko młodzieżowe w Europie, które miało zostać ukończone jeszcze przed wojną. To się jednak nie udało i oficjalnie zaczęło działać dopiero latem 1940 r.

– Ostatnie prace dotyczyły właśnie zegara, bo na przełomie lipca i sierpnia 1940 roku zamontowano wskazówki – podkreśla J. Daniluk. W schronisku znajdowały się stałe kwatery dla Hitlerjugend. – Dodatkowo w tych murach mieściły się m.in. koszary, było to miejsce kulturalnych spotkań, a w 1941 r. podczas swojej pierwszej, a zarazem ostatniej wizyty odwiedził to miejsce Adolf Hitler – mówi J. Daniluk.

W 1945 r. w schronisku zadomowiła się Armia Czerwona, a później pododdziały Ludowego Wojska Polskiego. Już w 1946 r. budynek został przeznaczony na dom studencki Politechniki Gdańskiej i pełnił tę funkcję do początku lat 50. – Następnie został przejęty przez Urząd Bezpieczeństwa, który utworzył tu dużą placówkę edukacyjno-szkoleniową dla kadr kierowniczych Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po kilku latach został przekazany Milicji Obywatelskiej, w której gestii pozostawał do początku lat 90., kiedy MO zastąpiła Policja. W budynku schroniska znalazły się m.in. laboratoria należące do Komendy Wojewódzkiej Policji – wyjaśnia historyk.

Jan Daniluk podkreśla, że obiekt, który za czasów świetności wymieniany był we wszystkich publikacjach nazistowskich jako wyraźny symbol „znazyfikowanego” Gdańska, pozostaje cennym obiektem zabytkowym. – Cała Biskupia Górka to taki relikt przeszłości. Jednak należy pamiętać, że ten klimat to m.in. wypadkowa szeregu zaniedbań. Ostatnio mówi się tak wiele o rewitalizacji dzielnic. Uważam, że z jednej strony rewitalizacja to coś dobrego, choćby dla samych mieszkańców, a z drugiej strony zachodzi pytanie, na ile klimat, który towarzyszy temu miejscu, zostanie zachowany – zastanawia się J. Daniluk.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast