Niewielki, ceglany, szeregowy dom w Gdańsku-Wrzeszczu. To tutaj Danuta Siedzikówna "Inka" spędziła swoją ostatnią noc przed aresztowaniem. Ukrywały ją siostry Helena i Jadwiga Mikołajewskie. Dzisiaj miejsce to zostało upamiętnione.
W 70. rocznicę aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa sanitariuszki Danuty Siedzikówny "Inki" na ścianie budynku przy ul. Wróblewskiego 7 odsłonięta została pamiątkowa tablica informacyjna. Opowiada ona historię, która rozegrała się w tym miejscu 20 lipca 1946 roku.
Wczesną wiosną 1946 r. "Inka" nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów 5. Wileńskiej Brygady AK działającej na Pomorzu. Po śmierci "Żelaznego", zabitego podczas obławy UB, sanitariuszka została wysłana przez jego następcę ppor. Olgierda Christę "Leszka" po zaopatrzenie medyczne do Gdańska. Zatrzymała się w mieszkaniu przy ul. Wróblewskiego.
Pod swój dach przyjęły "Inkę" siostry Helena i Jadwiga Mikołajewskie. Obie już nie żyją. Jednak ich wspomnienia związane z dzielną sanitariuszką przetrwały do dzisiaj. Zostały spisane przez wnuki obu kobiet. - Nasze babcie były w wileńskiej konspiracji, a ich dom był tzw. lokalem kontaktowym. Dzieliły z "Inką" podobne wspomnienia, przeżycia. Miały o czym pogadać - podkreśla Zofia Tatarek, wnuczka J. Mikołajewskiej.
- Poza tym wszystkie trzy uwielbiały śpiewać - uzupełnia Agnieszka Marszk, wnuczka Heleny. - Babcie opowiadały, że tamtej tragicznej nocy, na zmianę z Danką, intonowały popularne partyzanckie piosenki - dodają.
Kiedy w nocy z 19 na 20 lipca ubecy wyprowadzili "Inkę" z domu, siostry Mikołajewskie gorączkowo zaczęły niszczyć zdjęcia i inne materiały konspiracyjne. W ogródku przed domem zakopały broń. Po kilku godzinach funkcjonariusze UB wrócili również po nie.
- Trafiły do tego samego więzienia, co "Inka". Zanim zostały wypuszczone, babcia Helena widziała jeszcze raz Danutę. Zapamiętała jej siną od bicia twarz. Wówczas, a było to około tygodnia po aresztowaniu, "Inka", stanąwszy w zakratowanym oknie, położyła porozumiewawczo palec na ustach, czym zakomunikowała, że niczego nie zdradziła przesłuchującym ją ubekom - opowiadają wnuczki sióstr Mikołajewskich.
Rodzina Heleny i Jadwigi Mikołajewskich kultywuje pamięć o "Ince" Jan Hlebowicz /Foto Gość W pożegnalnym grypsie Danka napisała: "Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Ta wiadomość, wysłana do Jadwigi i Heleny, nie zachowała się. Została szybko zniszczona, bo tego wymagały zasady konspiracji. - Jednak jego treść babcie dobrze zapamiętały i przekazały rodzinie "Inki" - mówią Zofia i Agnieszka.
Dopiero później okazało się, że adres lokalu kontaktowego przy Wróblewskiego 7 zdradziła ujęta wcześniej przez bezpiekę Regina Żylińska-Mordas, łączniczka 5. Wileńskiej Brygady AK, która poszła na współpracę z UB.
9 lipca 1948 r. funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa ponownie zatrzymali siostry Mikołajewskie. Po ponad 450 dniach spędzonych w areszcie Jadwiga została skazana na karę 6 lat więzienia, Helena usłyszała wyrok 2 lat pozbawienia wolności.
- To bardzo wzruszająca chwila. Cieszymy się, że historia naszych babć, nierozerwalnie związana z losami "Inki", została upamiętniona dzięki tej tablicy. Ze względu na ich patriotyzm, oddanie ojczyźnie, wieloletnie poświęcenie, tortury i czas spędzony w stalinowskim więzieniu na pewno na to zasługują - podkreślają wnuczki.
- Ten budynek i to, co się w nim wydarzyło, to ważny element historii naszego miasta. Mamy nadzieję, że wkrótce stanie się on także ważnym punktem dla turystów czy młodzieży z pomorskich szkół - dodają.
Danuta Siedzikówna ps. "Inka" urodziła się 3 września 1928 r. W 1943 r., jako 15-latka, złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne. 20 lipca 1946 r. aresztowało ją UB i została osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazano ją na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. Wraz z "Inką" zginął, również skazany na śmierć, 42-letni ppor. Feliks Selmanowicz ps. "Zagończyk". Od stycznia 1944 r. był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady AK, z której przeniesiony został do 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. "Łupaszki", gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu.