– Na jednej ze spowiedzi ksiądz zadał mi pytanie: „Chcesz wygrać czy przegrać swoje życie?”. I dał mi telefon do ks. Bogdana. Chciałabym, żeby każdy ksiądz wiedział, gdzie odsyłać takich ludzi jak my – mówi Agnieszka, jedna z uczestniczek grupy Al-Anon.
Pan Bóg nie ma zegarka
– Pochodzimy z domów, z których dziedziczymy różne toksyczności. Dotyczą one przemocy czy alkoholu. Startując w życie małżeńskie, jesteśmy obciążeni lękiem, strachem, poczuciem winy. A przecież każdy chce być szczęśliwy na drodze, którą rozpoczyna – podkreśla ks. Bogusław Głodowski, diecezjalny duszpasterz osób uzależnionych. – Na początku każdy ma wielki zapał. Myślimy o radości, szczęściu. Tak jest do pierwszego zakrętu. Później tracimy pewność siebie. Nie wiemy, co dalej. W odróżnieniu od tego, co mówią nam w telenowelach, kobieta musi mieć świadomość swojej tożsamości, cielesności, emocji i uczuć. Dalsza praca polega na tym, żeby każdy nauczył się żyć swoim życiem. Temu służy właśnie realizowana w grupach droga 12 kroków – dodaje. Kapłan zaznacza, że w tej drodze niezwykle ważna jest pomoc dobrego, doświadczonego spowiednika. Sakramentalna spowiedź, dar słuchania i ogromna cierpliwość. I choć „Pan Bóg nie ma zegarka i Mu się nie spieszy”, lepiej próbować wyjść ze swoich obciążeń jeszcze przed zawarciem małżeństwa. – Do tej pracy doskonale pasuje tegoroczne hasło duszpasterstwa trzeźwości: „Młodzi, nie dajcie się zniewolić” – podkreśla.
Przez miłość do wolności
Taką drogę wybrali Paweł i Agnieszka. On – jak sam mówi – pochodzący z dobrej, wielodzietnej rodziny, w której nie było problemów alkoholowych. Ona – wręcz przeciwnie. – Oboje rodzice pili. Mieszkamy z babcią, która mnie wychowała. Tata pracował na budowie. Dostawał tygodniówki. W każdą sobotę wiedziałam, że będzie awantura, że tata będzie bił mamę, a ja będę musiała ją ratować – opowiada Agnieszka. – Czułam, że to ja jestem głową rodziny. Że muszę dbać o to, żeby był spokój, żeby były pieniądze. To ja musiałam rąbać drewno, wrzucać węgiel do pieca, kosić trawę, tapetować, skręcać meble... Wszystko było na mojej głowie – wspomina. Dodaje, że ten dom ją ukształtował. – Poznałem wspaniałą dziewczynę i zakochałem się po uszy. Przez pewien czas było super. Później coś między nami zaczęło się psuć. Czułem, że wszystko, co najgorsze, leci na moją głowę. Kiedy pojawiały się nerwy, myślałem: „Przytulę ją i wszystko będzie dobrze” – opowiada Paweł. – Nie mam sióstr, więc nie wiedziałem, co robić – usprawiedliwia się. – Nie można było jej dotknąć. Nie wiedziałem: dać jej czas czy działać. Kłóciliśmy się. Kiedy było już źle, Agnieszka dostała namiary na księdza. Przez parę miesięcy bała się zadzwonić. W końcu pomogłem jej podjąć decyzję – mówi o ich dołączeniu do grupy. – Kiedy zaczynają się napięcia, po jej minie widzę, że potrzebna jest interwencja sapera. Wówczas przyjeżdżamy do księdza. Spędzamy z nim godzinę. I wszystko się zmienia – mówi z wdzięcznością. Spotkanie z księdzem w życiu Agnieszki przyniosło konkretne owoce. Nie tylko pozwoliło leczyć jej emocje. – Moim sukcesem jest to, że szybko się opamiętałam. I że błędy dostrzegłam teraz, a nie po ślubie – tłumaczy. Wiedziała, że musi zarabiać. Skończyła więc szkołę. Najpierw zawodówkę. Została kucharzem. – Czułam jednak, że to nie dla mnie. Całymi dniami ciężko pracowałam, ale rozpoczęłam technikum – mówi. Ksiądz nakłonił ją później do rozpoczęcia studiów. Poszła na ekonomię. Też zaocznie. To był dla niej koszmarny okres. Teraz cieszy się dyplomem. Dziś uczy także przyszłego męża odpowiedzialności. – Na początku wyręczałam Pawła. Dzisiaj mówię: „nie”. Dzięki temu, że jest ze mną, uczy się wielu rzeczy. Najprostszych, jak głupie rąbanie drzewa. Ono wymaga chwycenia siekiery i uderzenia pod właściwym kątem. Czasem patrzę na to i w duchu myślę: „Boże, zaraz sobie zrobi krzywdę”. Chciałabym go wyręczyć, ale powtarzam: „Nie, niech rąbie” – śmieje się Agnieszka. Oboje chcą nad sobą pracować. – Mogę wziąć swoje życie w dłonie i je odbudować. Wszystko po to, by nie zniszczyć życia naszym dzieciom – mówi Agnieszka. – Jeżeli kobieta wie, czego chce, kochający mężczyzna zrobi dla niej wszystko. Tego także można nauczyć się na spotkaniach grupy – uśmiecha się ks. Głodowski.•
Zamieszczone przez internautów komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.