Jak co roku, setka śmiałków wyruszyła z Kuźnicy, aby kilka godzin później zameldować się w Rewie. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że uczestnicy Marszu Śledzia przeprawiali się wpław przez wody Zatoki Puckiej.
W Rewie powitano uczestników gromkimi brawami. Bo pokonanie ponad 10-kilometrowej trasy to nie lada wyczyn. – Podziwiam tych ludzi. Widać, że są zmęczeni, ale humory im dopisują. Nie wiem, czy odważyłabym się na taki marsz – mówi pani Dominika z Gdańska, która z zaciekawieniem obserwowała finał Marszu Śledzia w Rewie.
Pani Ela przyjechała ze Starego Miasta w Wielkopolsce. Jest fanką ekstremalnych wypraw, dlatego nie mogła sobie odmówić udziału w Marszu Śledzia. – Do tej pory chodziłam tylko po lądzie. To jest niesamowita przygoda i niezapomniane przeżycie, kiedy człowiek, idąc środkiem zatoki, brodzi w wodzie po kolana. To jest coś, czego warto chociaż raz w życiu doświadczyć – mówi.
Kobieta przyznaje, że przeprawa, która na początku jest miłym spacerkiem, pod koniec wymaga od uczestników fizycznej sprawności. – Kiedy trzeba było pokonać ten sztuczny przekop w mieliznach, czyli tzw. głębinkę, i byliśmy ciągnięci na linie za kutrem rybackim, przyznam, że pojawiła się adrenalina. Przydatne są wtedy mocne ręce i dobry zmysł równowagi, bo trzeba balansować ciałem – wyjaśnia Ela.
Renata z Krakowa doskonale pamięta swój pierwszy udział w Marszu Śledzia. – To było już kila dobrych lat temu i w zatoce było mniej wody. Dłużej się szło, a mniej płynęło – podkreśla.
To, co w Marszu Śledzia ceni najbardziej, to fakt, że nie są to zawody. – Spotykamy się tu towarzysko. Idziemy, rozmawiamy, śmiejemy się. Żadne z nas nie ma ciśnienia, żeby drogę pokonać w jak najkrótszym czasie. Każdy ma swoje tempo, co mi bardzo odpowiada – wyjaśnia kobieta.
Biorąc udział w marszu, ważne jest, aby odpowiednio się ubrać. – Oczywiście, że można iść w trampkach, jeżeli ktoś ma na to ochotę. Ważne jest, aby buty nie były ciężkie. Przydadzą się również pianka i kapok. Przy tak upalnym dniu, jak dzisiejszy, nieodzowne będą również okulary przeciwsłoneczne i bezwzględnie nakrycie głowy – wyjaśnia Radosław Tyślewicz, pomysłodawca i organizator Marszu Śledzia.
Po wyczerpującym marszu na placyku tuż obok Morskiego Krzyża kończącego aleję Zasłużonych Ludzi Morza odbyło się wręczenie okolicznościowych dyplomów i odznak. Uczestnicy i sympatycy marszu mogli się także posilić grochówką oraz skosztować smakowicie przyrządzonego śledzia.