Stanowcza odpowiedź działaczy katolickich na kampanię LGBT "Przekażmy sobie znak pokoju".
W Gdańsku 29 września przedstawiciele środowisk katolickich podczas specjalnej konferencji prasowej odpowiedzieli na kampanię organizacji LGBT "Przekażmy sobie znak pokoju". W czasie spotkania zaprezentowany został plakat przedstawiający uściśnięte dłonie z napisem: "Przekazujmy sobie znak pokoju. Godność bez ideologii".
W panelu dyskusyjnym uczestniczyli Waldemar Jaroszewicz, przewodniczący pomorskiego "Civitas Christiana", Antoni Szymański, senator, socjolog, działacz pro life, Jakub Kornacki, aktor, reżyser teatralny i lider zespołu Kanaan, oraz ks. Piotr Libiszewski.
Paneliści odnieśli się do oświadczenia redaktorów "Tygodnika Powszechnego", miesięcznika "Znak" i kwartalnika "Więź", którzy wsparli akcję środowisk LGBT. - W specjalnym liście będącym odpowiedzią na ostrą reakcję Episkopatu katoliccy dziennikarze tłumaczyli, że celem kampanii jest zwrócenie uwagi na potrzebę dialogu i pojednania, nie zaś formułowanie postulatów na poziomie prawnym, politycznym czy doktrynalnym. Takie postawianie sprawy z pewnością nie jest uczciwie - rozpoczął A. Szymański.
- Pod hasłem akcji "Przekażmy sobie znak pokoju", które jest bliskie każdemu katolikowi, kryje się znacznie więcej niż apel o wzajemny szacunek. Wystarczy wejść na stronę internetową kampanii, by się o tym przekonać. W filmach nagranych na okoliczność akcji zarówno działacze LGBT, jak i redaktorzy katolickich pism podważają nauczanie Kościoła, które nakazuje szacunek do osób o skłonnościach homoseksualnych, ale czyny homoseksualne nazywa grzechem. Po analizie materiału znajdującego się na stronie, przesłanie plakatu staje się jasne: "Domagamy się, by styl życia osób LGBT, ich związki, wybory, postulaty ideologiczne zostały w pełni zaakceptowane przez katolików. Domagamy się, by nauka Kościoła dostosowała się do naszych potrzeb i oczekiwań. Mamy nadzieję, że wkrótce tak się stanie" - dodał.
- Wśród inicjatorów kampanii są członkowie stowarzyszenia "Wiara i Tęcza" określający się mianem chrześcijan LGBT. Ich problem polega na tym, że odrzucają naukę Kościoła na temat homoseksualizmu. Wiedzą lepiej, czym jest miłość. Wiedzą lepiej, czym jest grzech. To Kościół się myli, a oni mają rację. Instrumentalnie wykorzystują "znak pokoju" do budowania narracji opartej na relatywizmie - uzupełnił W. Jaroszewicz.
Uczestnicy konferencji zastanawiali się, czy rzeczywisty dialog i współpraca między Kościołem a środowiskami LGBT jest możliwa. - Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie o różnicy między aktami homoseksualnymi, a człowiekiem, który ma skłonności homoseksualne. Poszczególne akty trzeba potępiać, natomiast człowiekowi należy pomóc. Jeśli więc ktoś ma świadomość własnej homoseksualności, powinien zwrócić się do terapeuty, spowiednika, odpowiedniego duszpasterstwa i poprosić o wsparcie. Powinien dążyć do uleczenia swojej choroby, a nie jej rozwoju - podkreślił ks. Libiszewski.
Paneliści wskazali na funkcjonowanie grup Courage, działających w kilkunastu krajach na pięciu kontynentach. Podstawą tych duszpasterstw, pomagającym katolikom-homoseksualistom, jest gotowość do zaakceptowania Słowa Bożego jako reguły życia. Pierwszym krokiem na formacyjnej drodze jest zachowanie czystości, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Aby to osiągnąć, niezbędne jest intensywne życie modlitewne, przystępowanie do sakramentów, zażyłość ze Słowem Bożym oraz kierownictwo duchowe. Waldemar Jaroszewicz (z lewej), Antoni Szymański (w środku) i Jakub Kornacki to inicjatorzy akcji "Przekazujmy sobie znak pokoju. Godność bez ideologii" Jan Hlebowicz /Foto Gość
- Platformą dialogu powinno być jasne określenie prawdy. Niestety, organizacje LGBT otwarcie krytykują, a nawet zwalczają duszpasterstwa Courage oraz inne grupy terapeutyczne, których działanie nie jest zbieżne z oczekiwaniami tzw. środowisk gejowskich. Podam jeden przykład. Do pewnego londyńskiego terapeuty zwrócił się homoseksualista z prośbą o pomoc. Kiedy okazało się, że terapia przyniosła oczekiwane rezultaty, a sprawa ujrzała światło dzienne, środowiska LGBT doprowadziły w sądzie do odebrania prawa do wykonywania zawodu przez tego lekarza - mówił J. Kornacki.
- Trudno prowadzić dialog z osobami, które całkowicie odrzucają wartości ważne dla drugiej strony, a często traktują je z agresją czy nienawiścią. Mimo to należy rozmawiać. W środowisku artystycznym często stykam się z osobami homoseksualnymi. Początkiem naszych rozmów zawsze jest pytanie: "Według tego, co wiem i w co wierzę, realizujesz swoją seksualność niezgodnie z Bożym planem. Jesteś gotowy pomodlić się ze mną?". Reakcje bywają bardzo różne - dzielił się swoim doświadczeniem aktor.
- To wielkie wyzwanie dla wszystkich katolików w Polsce - świeckich i duchownych. W jaki sposób powinniśmy rozmawiać z przedstawicielami środowisk LGBT? W jaki sposób możemy promować w przestrzeni publicznej Boży sposób patrzenia na człowieka i jego seksualność? Musimy być nowocześni, atrakcyjni, merytoryczni, a zarazem przystępni. Tak, by ze swoim przekazem dotrzeć do kolejnych pokoleń Polaków - podsumował.