Był jednym z najodważniejszych żołnierzy legendarnego „Łupaszki”. Przeżył 92 lata. – Każdy, kto go poznał, zapamięta nieco zawadiacki uśmiech i młodzieńczą iskierkę w oku, niespotykaną u ludzi w jego wieku – wspominają przyjaciele.
Odszedł Józef Bandzo, ps. „Jastrząb”. Najbliższym kazał mówić do siebie „Józiu”. Walczył w różnych formacjach Armii Krajowej oraz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Od 1946 r. związany z Pomorzem, gdzie w ramach 5. Wileńskiej Brygady AK został dowódcą patrolu dywersyjnego i wykonywał najniebezpieczniejsze zadania. – Był niezwykle skromny. Nigdy nie mówił o sobie jak o bohaterze. „Przecież nic wielkiego nie robiłem” – podkreślał na każdym kroku – opowiada Anna Kołakowska, przyjaciółka pana Józefa. Mimo 92 lat na karku i postępującego nowotworu krtani, z którym zmagał się od lat, do końca życia pozostawał aktywny. Spotykał się z młodzieżą i kibicami. Na patriotycznych koncertach rockowych kapel stał w pierwszym rzędzie. Od wielu lat mieszkał w Warszawie, jednak na Wybrzeżu bywał przynajmniej kilka razy w roku. Z utęsknieniem czekał na kolejne edycje Krajowej Defilady Żołnierzy Wyklętych w Gdańsku, Rajdu Szlakiem V Wileńskiej Brygady AK w Borach Tucholskich czy Festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” w Gdyni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.