– Halloweenowe „domówki” nie mają szans z naszą akcją. Bo tutaj można nie tylko pośpiewać czy nawet potańczyć, ale również spotkać samego Boga – mówi Monika Boniecka, studentka.
Monika Jawdyńska do Stanów Zjednoczonych wyjechała po szkole średniej. – Pomyślałam, że to świetna przygoda. Wyszukałam ofertę „work & travel”, odłożyłam trochę pieniędzy i już mnie nie było – mówi. Pracowała jako au pair. – Mieszkałam z amerykańską rodziną, zajmowałam się ich dzieciakami, co pozwoliło mi poznać ich zwyczaje i tradycje od kuchni – wyjaśnia. Monika wspomina, że w Stanach przygotowania do Hallo- ween zaczynają się wiele tygodni wcześniej. – W sklepach można znaleźć wszystko z upiorną tematyką, od reklamówek począwszy, na produktach spożywczych skończywszy. Obowiązkowa jest dynia, po którą wybierają się całe rodziny. – Później trzeba ją odpowiednio „przyrządzić”. Wykroić jakiś przerażający kształt albo upiorną minę. Byle jak najstraszniej wyglądała – podkreśla Monika. Należy również wybrać odpowiednio przerażający kostium. – W ten dzień ludzie nie stronią od brzydoty. Dzieci chodzą z wymalowanymi twarzami, a dorośli wymyślają, jak „przyozdobić” dom i siebie, żeby później zaprosić sąsiadów na upiorne przyjęcie. W klubach robi się nawet konkursy na najlepszy halloweenowy kostium. Bo Halloween to czas beztroskiej zabawy – mówi Monika.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.