Nieznane dotychczas dokumenty dotyczące działań Ludowego Wojska Polskiego podczas robotniczego protestu na Wybrzeżu w grudniu 1970 przedstawiono na wystawie otwartej dzisiaj w Urzędzie Wojewódzkim.
Przedstawiciele środowisk osób represjonowanych, delegacje służb mundurowych, związkowcy NSZZ "Solidarność" spotkali się 13 grudnia w holu Urzędu Wojewódzkiego, by uczestniczyć w otwarciu niezwykłej wystawy dokumentującej przebieg robotniczego protestu z 1970 roku. W uroczystości uczestniczył także abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański.
Wyjątkowym akcentem wydarzenia była prezentacja nieznanych dotąd dokumentów LWP opisujących tamte wydarzenia.
- Te pochodzące z Centralnego Archiwum Wojskowego materiały, we wstępnych założeniach miały zostać zniszczone. Nie wiadomo - czy przez przypadek, czy też celowo - ktoś je włożył w inne miejsce, co pozwoliło na to, że dzisiaj zostały odnalezione - relacjonował podczas uroczystości otwarcia wystawy Dariusz Drelich, wojewoda pomorski.
Zdaniem wojewody, odnalezione dokumenty są niezwykle cenne, ukazują bowiem skalę oraz środki, jakie zostały użyte do przygotowania interwencji LWP na Wybrzeżu.
- Padają w nich szczegóły dotyczące liczby osób biorących w niej udział, ilości zużytej amunicji czy też poniesionych przez wojsko strat - relacjonował wojewoda. Dodał także, że odnalezione zaledwie kilka dni temu dokumenty będą dalej opracowywane. - Jesteśmy to winni ofiarom wydarzeń grudniowych. Chcemy o nich pamiętać, chcemy dokumentować tę historię, by nie dało się jej przemilczeć czy zatrzeć jej śladów - zaznaczał.
Podczas spotkania znalazł się czas na wspólną modlitwę w intencji ofiar Wydarzeń Grudniowych oraz stanu wojennego. Poprowadził ją abp Sławoj Leszek Głódź. Metropolita modlił się także w intencji ojczyzny oraz o wyciszenie serc Polaków, szczególnie na czas trwających właśnie w ojczyźnie uroczystości.
- Na wystawach przed budynkiem i w jego wnętrzu widzimy dwa wielkie protesty, wielkie polskie Grudnie - mówił podczas uroczystości Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego oddziału IPN.
- Protesty z roku 1970 i 1980 były wołaniem o pełną wolność Polaków. O sprawiedliwą, uczciwą płacę, o godne warunki pracy. Była to także walka z uprzywilejowaniem osób do tego nieuprawnionych. Po latach możemy powiedzieć, że obydwa Grudnie zakończyły się zwycięstwem. Pierwszy był niezwykle tragiczny, bo na następne 10 lat został zapomniany. Był zrywem trudnym i skomplikowanym, w Polsce, która - wydawało się - tonęła już w świecie komunistycznym. Później gierkowska propaganda niepamięci skutecznie zablokowała o nim pamięć aż do roku 1980 - podkreślał M. Golon.
Wystawę poświęconą ofiarom i wydarzeniom Grudnia’70 oraz Grudnia’81 w Trójmieście będzie można oglądać do końca grudnia ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Gdyby nie stan wojenny, nie czekalibyśmy tak długo na odzyskanie wolności - nawiązywał do przeżywanej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego Mirosław Golon. - Około 456 tys. zwolnionych z pracy, 204 tys. postawionych przed kolegiami, 11 tys. internowanych, 10 tys. skazanych przez sądy, kilkaset tysięcy wypędzonych z kraju. Ale największą, nieodwracalną stratą jest zamordowanie ok. 100 osób - wyliczał M. Golon. Zaznaczał także, że stan wojenny "to wielka krzywda wobec narodu, która obciąża zbrodniarza Wojciecha Jaruzelskiego i jego pomocników takich jak Czesław Kiszczak".
- Ta wystawa dokumentuje tamten czas, a przede wszystkim przypomina tych, którzy zapłacili najwyższą cenę w Grudniu 1970 oraz w stanie wojennym. Dziś chcemy czcić pamięć wszystkich ofiar stanu wojennego. Nie tylko tych śmiertelnych, ale także rannych, represjonowanych, więzionych, wypędzonych z ojczyzny - mówił Krzysztof Dośla, przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność".
Krzysztof Dośla odniósł się także do aktu wandalizmu, jakiego dokonano dzisiaj w Gdańsku.
- Ktoś zbezcześcił nasz symbol - pomnik, który do dzisiaj był świętością. Od 16 grudnia 1980 roku, kiedy to pomnik został poświęcony przez kard. Macharskiego, nikt nie ośmielił się podnieść na niego ręki. Wymalowane na nim hasła to prowokacja, po jaką kiedyś nie sięgnęłaby nawet Służba Bezpieczeństwa. Niech to będzie swoiste memento dla tych, którzy dzisiaj sieją w naszej ojczyźnie nienawiść. Mam nadzieję, że ta granica nie zostanie dalej przesunięta - mówił przewodniczący.