Ma 33 lata i kilkadziesiąt tysięcy kilometrów „w nogach”. A wszystko zaczęło się, kiedy jeszcze nie było go na świecie.
Mało brakowało, a urodziłbym się w taksówce. To pewnie stąd ta wielka miłość do podróżowania – śmieje się Dominik Włoch. Ta fascynacja przerodziła się w pragnienie pielgrzymowania, które skrzętnie podsycała w nim mama. – Gdy miałem 12 lat, po raz pierwszy poszła ze mną do Częstochowy. Powiedziała, że idziemy na taki „krótki spacerek” – wspomina.
Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej?
Odśwież stronę
Zaloguj się i czytaj nawet 10 tekstów za darmo.
Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.