Oparli się delegalizacji. Sprytnie „zakamuflowali” Brata Alberta i w stanie wojennym patronował im Adam Chmielowski. Obecny rok będzie okazją do pokazania, kim był ów święty i tego, że nadal można pomagać tak jak on.
Rok 2017 upłynie w polskich diecezjach pod znakiem św. Brata Alberta. Dla Towarzystwa Pomocy im św. Brata Alberta to okazja nie tyle do świętowania, co do jeszcze bardziej wytężonej pracy na rzecz potrzebujących. Oczywiście, zgodnie z wartościami, jakimi kierował się patron. – Jemu współcześni mogli go z powodzeniem nazwać rewolucjonistą, jeżeli chodzi o sposób niesienia pomocy – mówi Wojciech Bystry, ogólnopolski prezes Towarzystwa Pomocy im św. Brata Alberta, a także prezes koła gdańskiego. – Jego działania były zupełną innowacją. Kompletnie zmienił myślenie o jałmużnie, która – według niego – nie jest wyłącznie dawaniem z tego, co nam zbywa, ale przede wszystkim ma być zaangażowaniem siebie w pomoc potrzebującym. Nasz patron bardzo dbał nie tylko o dach nad głową i jedzenie dla ubogich, ale także o przywracanie wartości i godność człowieka poprzez możliwość pracy i zarabiania pieniędzy – wyjaśnia W. Bystry.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.