– Gospodarka morska powinna być jednym z najważniejszych filarów gospodarki narodowej. Jestem przekonany, że obecnie w Polsce nastały warunki, w których jesteśmy w stanie ją odbudować – mówił kapitan Zbigniew Sulatycki, przewodniczący Konwentu Morskiego.
W sopockim Belwederku 2 lutego odbyło się pierwsze posiedzenie Konwentu Morskiego. W zamkniętych dla większości mediów obradach uczestniczyli nie tylko powołani do grona członków konwentu wybitni eksperci reprezentujący różne gałęzi gospodarki morskiej, ale także liczni goście. Nie zabrakło przedstawicieli władz państwowych i samorządowych. O randze wydarzenia świadczy fakt, że w spotkaniu wzięli udział m.in. marszałek senatu Stanisław Karczewski, szef Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski, wicepremier Piotr Gliński, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk, minister środowiska Jan Szyszko, wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki oraz wiceminister finansów Marian Banaś. W gronie gości znaleźli się także związani z szeroko rozumianą gospodarką morską reprezentanci świata nauki i biznesu oraz osoby, które od lat wspierają polski przemysł okrętowy. Był wśród nich przedstawiciel amerykańskiej Polonii Adam Bąk, biznesman który pośród wielu działań podejmowanych na rzecz Polski zajmuje się także pomocą w organizowaniu zamówień dla polskich stoczni.
Diagnoza i nadzieje
Mieszkańcy Pomorza doskonale wiedzą, jak bardzo w latach, które nastąpiły po tzw. transformacji ustrojowej, zmieniła się struktura zatrudnienia na Wybrzeżu. Upadek stoczni, likwidacja zakładów produkujących na potrzeby przemysłu okrętowego, emigracja doskonale wykształconych kadr, degradacja floty – to tylko niektóre z negatywnych skutków przemian, jakie dotknęły polską gospodarkę. Ich konsekwencji doświadczyli także ludzie mieszkający w odległych od morza miejscowościach. Wystarczy chociażby wspomnieć, jaki wpływ miały one na kondycję poznańskich Zakładów Cegielskiego, produkujących silniki okrętowe na potrzeby stoczni. Powszechnym przekonaniem wśród uczestników spotkania jest pogląd, że ogromna liczba podejmowanych w tym czasie decyzji nie wynikała ze względów ekonomicznych, a była wprost wynikiem planowego niszczenia polskiej gospodarki oraz nieuczciwej konkurencji ze strony faworyzowanych zakładów z tzw. starej Unii. – Z premedytacją doprowadzono do zniszczenia polskiego przemysłu okrętowego. Najpierw polikwidowano mniejsze zakłady produkujące np. kotwice czy łańcuchy. Stwierdzono także, że stocznie polskie to kupa złomu i nie ma co do nich dopłacać. Tak samo mówiono o stoczni w Rostoku. Okazało się, że pani Merkel uratowała ją i dzisiaj stocznia konkuruje z innymi – mówił kpt. Zbigniew Sulatycki. Mimo trudnej sytuacji, członkowie konwentu oraz obecni na spotkaniu goście nie tracą jednak nadziei. – Gospodarka morska, żegluga śródlądowa, eksploatacja portów, rybołówstwo, żegluga czy przemysł stoczniowy w ostatnich latach znalazły się w ogromnych tarapatach. Chcemy to wszystko odbudować. Aby jednak było to możliwe, potrzebny jest podkład stricte merytoryczny – wskazywał Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. – Integracja wspólnej myśli o Polsce morskiej to szansa na odtworzenie jej potencjału. Musimy sięgać do wiedzy i doświadczenia ludzi mądrych. Budować śmiałe wizje w oparciu o wiedzę, którą mamy. Ta budowa potencjału nie służy tylko Polsce w wymiarze lokalnym czy regionalnym. Sens działań gospodarki morskiej polega na tym, że buduje pomyślność i rozwój całej Polski – podkreślał Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.
Konwent? Po co?
– Cel stworzenia konwentu jest bardzo prosty. Ma być podporą w realizacji założeń, które przyjęło ministerstwo – wyjaśniał Marek Górbarczyk. Ten konwent skupia wokół siebie wyłącznie osoby, które życie oddały dla gospodarki morskiej, mają ogromne doświadczenie i mogą wiele wnieść w jej naprawę. Nie ma on zastąpić ministerstwa ani dublować jego działań. Jego celem jest przygotowywanie koncepcji wręcz pokoleniowej, opracowanie rozwiązań, które będą tworzyć wizję przyszłości. Gdyby przed wojną nie podejmowano podobnych działań, nie moglibyśmy dzisiaj mówić o Gdyni. Jej nie wymyślił minister, ale fachowcy. Za tym przykładem chcemy podążać. Patrząc wizjonersko muszę tworzyć rozwiązania, które będą pomocne na przyszłość – dodał minister. – Ten konwent nie jest konwentem gdańskim, szczecińskim czy kołobrzeskim. To konwent całego Wybrzeża. Będą w nim – dopóki będę miał tu coś do powiedzenia – tylko fachowcy, i to najlepsi z najlepszych. Nie będzie tu żadnych polityków ani związkowców – mówił kapitan Zbigniew Sulatycki. Jak podkreśla minister Gróbarczyk, celem stworzenia konwentu jest także troska o to, by polska gospodarka morska rozwijała się, niezależnie od zmian władzy, jakie są naturalną konsekwencją systemu demokratycznego. – W ostatnich latach, gdy likwidowano gospodarkę morską, a zwłaszcza stocznie, nie było instytucji, która dałaby przeciwwagę takim działaniom. Konwent ma strzec rozwoju gospodarki morskiej i stać na straży podejmowanych zamierzeń – zaznaczał. Jak podkreślał wicepremier Piotr Gliński, konwent pełni także w pewien sposób rolę kontrolną. – To jest także wyraz szacunku dla tych wszystkich, którzy domagali się, aby sprawy morskie były stawiane w odpowiedni sposób i odpowiednio doceniane. Co ważne, członkowie konwentu zaznaczają, że za swoje działania nie będą podejmować żadnego wynagrodzenia. Dotyczy to zarówno kosztów związanych z odbywającymi się spotkaniami, jak również wydatków poniesionych w związku z wykonywanymi ekspertyzami czy opiniami. – To jest całkowicie społeczne ciało. Za wszystko będziemy płacić sami. Chcemy dawać ojczyźnie, a nie od niej brać – zwracał uwagę Zbigniew Sulatycki.
Są perpektywy
– Musimy wykorzystać najbliższy czas, by podnieść polski przemysł stoczniowy. Część stoczni jest dziś w gestii ministra obrony narodowej – przypomniał Bartosz Kownacki, wiceminister obrony narodowej. Dodał także, że w najbliższym czasie do polskich stoczni zostaną skierowane „zamówienia sięgające dziesiątek miliardów złotych”. – Mam wielką prośbę, by konwent miał to na uwadze. By te pieniądze, które będą kierowane do polskich stoczni nie zostały zmarnowane – dodał. Konieczność odbudowy polskiego przemysłu okrętowego oraz rozwoju żeglugi – w tym także śródlądowej – rozumieją przedstawiciele innych ministerstw. – Jako minister środowiska zrobię wszystko, żeby pokonać problemy wynikające z prawa unijnego. Żeby polskie rzeki były żeglowne. Żeby Elbląg stał się portem, który ma dostęp do Morza przez Mierzeję Wiślaną. Zrobię wszystko, żeby pomóc gospodarce Polski – mówił min. Jan Szyszko. – Łączy nas system wartości i słowa kard. Wyszyńskiego, który powiedział, że po Bogu najbardziej umiłował Polskę. Ministerstwo finansów także będzie robić wszystko, aby wspomagać to piękne dzieło odbudowy gospodarki morskiej – wtórował mu Marian Banaś, wiceminister finansów. – Polska nie może odwracać się od morza. To niezwykle istotny wymiar bycia ze społeczeństwem. Konwent to wymierny znak tego, że słuchamy ludzi – zaznaczał wicepremier Piotr Gliński. – To, czym państwo się tu zajmują, jest bardzo ważne dla przyszłości Polski. Ta część gospodarki była zepchnięta na margines przez poprzednie władze. Trzeba przywrócić jej odpowiednie miejsce. Głęboko wierzę, że państwa praca będzie takimi decyzjami owocować – stwierdził Adam Kwiatkowski, szef Kancelarii Prezydenta RP. Do zgromadzonych swoje słowo skierował także Jarosław Kaczyński, prezes PiS. „Wszyscy bardzo liczymy na to, że Konwent stanie się intelektualnym filarem polityki odbudowania gospodarki morskiej. (...) Na jej odrodzenie z wytęsknieniem czeka nie tylko Wybrzeże, ale również cała Polska. (...) Ożywienie życia gospodarczego na Wybrzeżu to wielkie zadanie i wyzwanie.” – napisał Jarosław Kaczyński.
Człowiek – instytucja
Marek Gróbarczyk podkreśla, że ani przez chwilę nie miał wątpliwości, kto powinien stanąć na czele powołanego przez niego konwentu. – Pan kapitan Sulatycki to człowiek instytucja – mówi z szerokim uśmiechem minister. Uroczystość wręczenia nominacji odbyła się 8 grudnia w Warszawie. – Na podkreślanie zasługuje fakt, że we wszystkich swoich przedsięwzięciach pan kapitan kierował się zawsze postawą patriotyczną i bezgraniczną miłością do ojczyzny, którym towarzyszyła całkowita bezinteresowność podejmowanych działań – podkreślał wówczas minister. – Zostałem zaskoczony tą nominacją – dzieli się kapitan Zbigniew Sulatycki. – W pierwszym momencie pomyślałem: „człowieku, po co ci to?”. Szybko jednak się zorientowałem, że podobną instytucję miał przy budowie COP-u Eugeniusz Kwiatkowski. Stworzył wówczas ciało złożone z fachowców, którzy doradzali mu w jego decyzjach – wyjaśnia. – Zawsze powtarzałem, że największym bogactwem naszej ojczyzny jest człowiek. My mamy wspaniałych ludzi. Chciałbym, schodząc z tego świata, wiedzieć, że Polska będzie Polską wielką. Ona na to zasługuje – mówił na zakończenie kapitan Sulatycki. •